Strona:PL Sewer - Bajecznie kolorowa.djvu/028

Ta strona została przepisana.

— Wiesz, co ci powiem! jak na pierwszy raz — udało ci się. Chmurki płyną, niebieska płachta drga nieco, białe światełka zagłębiają perspektywę, — Poklepał Wacka po ramieniu. — Już ani jednego dotknięcia, bo przemalujesz, wstaw go w ramy... i do „starego“. Pamiętaj, że przemalowany gorszy, niż niedokończony. Tak, jak teraz, dobrze jest. Wacek, ty kapujesz naturę i za jaki rok będziesz siedział w plenerze, jak we własnym domu.
— Nie mam własnego domu.
— To w wynajętym.
Hübsch! — szepnęła Niemeczka, patrząc na Wacka.
— Słyszysz głos ludu? — odezwał się Antek.
Wacek spojrzał na Niemkę; uśmiechnęła się do niego i mimowoli dygnęła.
— Głupcze, to ja jej się podobam.
— Każdą Niemkę, którą spotkasz, posądzasz o miłość do siebie. Czy ci nie przyjemniej, że Niemka odczuwa piękno na twoim obrazie, niż na twojej gębie?
— Antek, mówisz, jak filister. A więc obraz do „starego“!
— Natychmiast! nie możesz go trzymać jednego dnia w pracowni, bobyś ciągle o nim myślał i psuł go. Chodźmy kupić ramę... i jazda!
Wacek płacił na piwo, Niemeczka wyszczerzyła do niego zęby.
— Obraz ładny? — zapytał.
— Pewno, ale malarz ładniejszy — zarumieniła się i z pieniędzmi uciekła.
— No, patrz, jakie mam wściekłe szczęście — odezwał się Wacek.
— Do głupich Niemek, jeszcze Bawarek, ale spróbuj ty z innemi narodowościami! Zbałamucić Bawarkę, to znaczy tyle, co wypić kufel piwa.