Strona:PL Sewer - Bajecznie kolorowa.djvu/029

Ta strona została przepisana.

— Ale na mojem stoi, że lud nie uznał mego obrazu.
— Mniejsza z ludem w wełnianych pończochach i krótkich spódnicach.
W mieście kupili starą ramę, kazali ją odświeżyć i wstawiwszy w nią obraz, odesłali „staremu“.
Pusto się zrobiło bez obrazu w pracowni Wacka, jakgdyby z niego dus a[1] uleciała. Duża izba wydała mu się cmentarzem, jak i jego serce.
— Nie wytrzymam w tej pustce — powtarzał, zły, że uległ namowom Antka. — Nie wytrzymam i poszlę do „starego“ po obraz. Tyle jeszcze poprawek!.. „Stary“ się obrazi, a wylizane szczegóły zabiją całość.
Chodził smutny po izbie, rzucając tęskny wzrok na sztalugi.
— Obdarta z płótna sztaluga robi wrażenie szubienicy.
Wybiegł i wrócił z nowem płótnem, rozbitem na ramach, ustawił je i rad z siebie i wesół, pogwizdując na nutę ludowej piosenki, rysował kredką snujące się w myśli projekty. Coś mu się majaczyło po głowie, myśli, jak mgławice wypływały z jego czaszki, rozluźnione, bez określonych kształtów. Praca ta mózgu sprawiała mu rozkosz, ręka, posłuszna snującym się myślom, kreśliła je na płótnie i za chwilę mazała.

Rzucił kredę, chodził po pokoju, krew biła mu do mózgu, fantazja, ożywiona młodością, zaczęła pracować. I znowu pochwycił kredę, rysował szybko, chodził po izbie i wracał do płótna. Nareszcie odetchnął, kredę położył, zaśmiał się, narzucił paltot na ramiona, wybiegł, pełen otuchy i swobody, do kolegów, aby z nimi w kawiarni zagrać parę partyj bilardu, poumizgać się do ślicznej Lotti i pogadać z przyjaciółmi. Kolegów i gawędę z nimi lubił namiętnie. Był duszą zebrań; niewyczerpany jego humor, dowcipy i porównania

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – dusza.