Strona:PL Sewer - Bajecznie kolorowa.djvu/035

Ta strona została przepisana.

po pracowni, popatrzeć na płótno (a może przyjdzie idea), pogadać z kolegami, których zawsze lubił i lgnął do nich.
Na ławeczce, obok Wenus Calipigos, siedziało młodziutkie dziewczę o matowej twarzyczce, okraszonej smagławością, wypaloną południowym wiatrem, o ciemnych oczach, jak tarki, że aż w granat wpadały, ustach, wykrojonych smutkiem i dobrocią. Prosty, misterny nosek z nieznacznie odchylonemi chrapami, biała chusteczka okrywała jej włosy, gładko zaczesane, biała haftowana koszula i wiśniowy gorset stroiły ją.
Wacek biegł szybko, dziewczęta się rozstąpiły, spojrzał na dziewczę... i stanął, jak wryty.
...Madonna wiejska — strzeliła mu myśl. — Niech padnę, madonna wiejska — co za przepyszna robota. Jakaż kolorowa!
Dziewczynka, pod pełnym zachwytu spojrzeniem paryskiego szykowca, spłonęła, oczy przykryła rzęsami, zakłopotana, drżała z wewnętrznego lęku, rodzącego się w jej sercu, obejmującego jej organizm. Wacek odczuł rozkoszne strachy, występujące rumieńcami na twarzy dziewczęcia. Niewidzialna siła zatargała mu serce. Zapragnął rysować gwałtownie, niepohamowanie.
— Jak ci na imię, dziecko? — odezwał się jak mógł najserdeczniej.
— Jaga — odpowiedziała cała w płomieniach, szukając w zakłopotaniu na podłodze tego, czego nie zgubiła.
— Jagusiu, czybyś nie chciała mi pozować?
Spojrzała na niego czarnemi oczyma zdziwionej sarny i po długiej chwili milczenia szepnęła:
— Siostra nie wróciła.
— To poproś którą ze znajomych.
Zaprzeczyła ruchem głowy.
— Nie chcesz? — spytał serdecznie Wacek.