Strona:PL Sewer - Bajecznie kolorowa.djvu/039

Ta strona została przepisana.

od nas, swobodniejszy od nas, umie się bawić, kochać, żyć, i to tak, że my nie mamy o tem pojęcia. Powiedz, co za motywy — co?! — co za natura, jakie stimmungi — a my?... W pomalowanych na czekoladowo butach siedzimy i malujemy purpury i aksamity na drewnianych manekinach...
— Co nam po Paryżach?!
— Dyzma, daj pokój. Paryż daje technikę, a bez techniki wszystko wielkie gadanie — i na gadaniu się kończy. Paryż dał plener, a teraz pakuje nam w ślepie impresjonizm, aż miło. „Trzeba z żywymi naprzód iść“ — niema rady, inaczej śmierć! Bez pleneru nie możnaby było iść w lud. Woziłbyś budę za sobą, żeby w niej malować?...
— Prawda — plener i lud. Lud tylko w plenerze na polu, u żniwa, w ogrodzie, w lesie, na powietrzu, masa powietrza, burze, huragany!.. Wacek, tyś miał delikatny węch, żeś za pierwsze złapane pieniądze poleciał do Paryża. Tyś przeczuwał, że pójdziesz do ludu, a do Paryża poleciałeś po słońce.
— Miałem jakiegoś djabła w sobie, co mnie gwałtownie pchał. W Monachjum, gdy mróz zelżał, a słońce zaświeciło, wylatywałem z płótnem za miasto.
— No, i udało ci się?!...
— W Paryżu podpatrzyłem i okradłem francuzów.. Malować na powietrzu, w słońcu drgającą życiem naturę, to rozkosz dla artysty. Dyzma, cóż ty?
— Do ludu! — zawołał Dyzma — po wrażenia, światło i słońce. Z kunsztownością pleneru, z jego sztukami i ja sobie poradzę — ty pomożesz...
— Z rozkoszą, przecie mnie znasz.
— Znam cię, Wacku, jak zły szeląg, i lubię cię. A co będzie z twoim szykiem paryskim?
— Już mi się tak przejadł, że radbym go zamienić