niejszą, a co do kumostwa, to dziękuj za zaproszenie.
— A zatem, moja komusiu, powiedzcie mi, gdzie mieszka Jagusia, młode dziewczątko — tylko co przebiegło drogą zpowrotem.
— Widziałam ci ją, leciała w dyrdy wystraszona — dziewczyna od Tomasza Czepca, Czepcówna. No, ale jeżeli panicz myśli... — zatrzymała się.
— O czemże mówicie?
— O zbereziach, to nic z tego! Czepiec prawowity chłop, baba jego uczciwa, a dziewczęta, ma ich dwie, noszą feretron z Najświętszą Panienką i jak łzy czyste.
— Za kogóż mnie to, matusiu, macie? za urwipołcia, czy co? Czy mi źle z oczu patrzy? Czy nie umiem uszanować dziewczęcia, co feretron cudownej Panienki nosi?
— Kiej tak, to co innego. A pocóż ją gonicie?
— Wedle malowania — odparł Wacek. — Dziewczyna śliczna, jak wiosna, a mam malować Najświętszą Panienkę — no, i Jagusia udała mi się na wzór.
— A nie grzech to, brać ziemską gębę?
— Sam biskup mi pozwolił.
Kobieta odsunęła się o parę kroków, spoważniała.
— Kiej biskup pozwolił, to co innego. Jaga najładniejsza we wsi, co prawda, to prawda. Widzicie tę chatę na pagórku, krytą nową słomą, tam się skryła, to jej ojcowizna.
— Dziękuję wam, matusiu, a co do kumostwa, trzymam was za słowo.
— Może w parze z biskupem, co? — zaśmiała się.
— A choćby!...
— No, no, żeby tak prawda była — dodała cicho.
Spotkała się z kumami przy studni, otoczyły ją.
— Panicz z Krakowa, piękny i delikatny, jak
Strona:PL Sewer - Bajecznie kolorowa.djvu/043
Ta strona została przepisana.