— Jaguś, ruszże się — szepnął Jaś.
Dziewczyna, jakby iskrą elektryczną dotknięta, drgnęła, wysunęła się z za stołu, zobaczyła czy jeszcze ogień tli się na kominie i wybiegła.
— Poleciała do piwnicy po mleko i po patyki na ogień — tłumaczył Jaś.
— A ty, moj drogi, skocz do żyda po bułki — wsunął mu w rękę parę szóstek — i przynieś mi płótno, farby i grubą lagę.
Chłopak wybiegł. Wacek otworzył okno, siadł na ławie, oparł łokcie o stół, głowę na rękach i dumał.
...Zmienić otoczenie, a w tej chwili znajdziemy się w innych warunkach. Szklanka ciepłego mleka i kawałek chleba nasyci, a na to, choćby malować Świętych Pańskich, raz na kwartał, wystarczy!... Nie szarpać się całe życie za tą wściekłą mamoną, nie służyć jej, nie być niewolnikiem... Mieć, żeby wydać?! I znowu wściekle pracować, żeby zdobyć i natychmiast wydać — i znowu nic nie mieć, i nigdy nie być sobą, nie być natchnionym, nie być artystą, nie mieć czasu dla siebie, dla sztuki. To nie życie, a zjadanie się, niech takie życie piorun trzaśnie...
Patrząc przez okno, zobaczył smukłą topolę, kawał łączki żółtawej, ruń oziminy na zagonach, tuż przed sobą studnię z żurawiem, w głębi czarne, sterczące krzaki i siny pas lasu w niebieskawej oprawie mgły.
— Gotowy pejzaż — szeptał — gdzie okiem rzucić, pejzaże do brania, tkwi się w pejzażu, a lud — przepyszne na nim plamy.
Wszedł Jaś, niosąc bułki, płótno i szkatułkę. Za nim cicho, z narączkiem drzewa i dzbankiem mleka, wsunęła się Jagusia.
— Mamy wszystko, co potrzeba — odezwał się wesoło Wacek — a tak mi się siarczyście jeść chce, że półknąłbym samego djabła.
Strona:PL Sewer - Bajecznie kolorowa.djvu/045
Ta strona została skorygowana.