Strona:PL Sewer - Bajecznie kolorowa.djvu/052

Ta strona została przepisana.

królewna, siedząc zamyślona na murawie, marzyła o królewiczu, bojąc się na niego spojrzeć, bo przecież on wciąż patrzył na nią.
Po godzinie, artysta zawołał:
— No, Jaguś, odpocznijmy sobie!
Dziewczę spojrzało na płótno i zaśmiało się serdecznie.
— To ja mam być, niby jako Święta Panienka?... Oj, oj, panicz tylko żartują i taki z niego malarz, jak ze mnie święta.
— Więc któż ja jestem?
— Albo ja wiem — szepnęła, spuszczając oczy — może jaki utajony królewicz.
— Ej, dziewczyno, żartujesz sobie z biedaka, co musi ciężko na życie pracować.
— Pono wszyscy utajeni królewicze tak mówią — zaczęła miąć kryzę około ręki.
— Jeżeli ja królewicz, toś ty utajona królewna.
Zaśmiała się cicho i smutno.
— Znają mnie tu — ubogą dziewczynę.
— Zaczekaj, Jagusiu, tydzień, a najdłużej dwa, wtedy zobaczysz takusieńką na płótnie, jakeś sama, tylko, że ta, na płótnie, nie będzie tyle ładna, co żywa.
— Mówią ludzie: piękna, jak malowanie.
— Aleś ty piękn ejsza... i basta!
Spojrzała i spłonęła, nie śmiała przeczyć, tylko głową wstrząsała, że nie wierzy.
— Nie wierzysz, to i lepiej, bo jakbyś uwierzyła, tobyś na mnie spojrzeć nie chciała.
— Jabym nie chciała? — szepnęła smutno i westchnęła.
— Jaga, leć odcedzić ziemniaki! — wołał Jaś.
Jaguś, rada wołaniu Jasia, uciekła.
— Bajeczna! — szeptał artysta, patrząc za biegnącą dziewczynę, promieniejącą w słońcu, zgrabną, silną, choć jeszcze wiotką. — Jakaś ludowa baśń, w której