Strona:PL Sewer - Bajecznie kolorowa.djvu/068

Ta strona została przepisana.

Uczuł po ciele elektryczny prąd w postaci drobniutkich szpileczek. Rozkoszne ciarki trwały chwileczkę, obejrzał się. Na wyniosłości, skąpana w słońcu, różowa spódniczka, czerwony gorset i biała na głowie chusteczka zlewały się w świetlaną całość.
— Mleko wystygnie! jest świeże masło i bułki, i chlebuś, na co stać chudziaków. Chodżże, panicz, chyżo, Jaś popilnuje płótna.
Odwróciła się w stronę chałupy, wołając:
-Jaś! Jaś!
— Bajeczna!.. bajeczna!.. — szeptał Wacek, zapatrzony.
Wyszedł Jaś z miseczką mleka i wielką kromką czarnego chleba.
— Siadaj, gdzie panicz stoi, jedz sobie powolutku i pilnuj płótna.
Zbiegła z wyniosłości ku chacie, Wacek za nią.
Byli sami — chłopcu oczy świeciły, ręce mu drżały, milczał. Dziewczę, z początku zafrasowane, ośmielało się z każdą chwilą. Wewnętrzna radość rozpierała jej serce, wyglądające na świat przez oczy. Kąciki ust i dołeczki na twarzy, tworzące się przy każdym uśmiechu, drżały.
Chłopiec zapanował nad sobą, jedli z jednej miski i gwarzyli o wiosce i Krakowie. Naiwność dziewczęcia brała go, słuchał jej szczebiotu z niekłamanem upojeniem. Był on dla niego nowością, siłą, prostotą i zarazem stimmungiem uczucia, dostrojonym do jej kolorowości... Słońce przez otwarte okienko wdzierało się do izby, pozwalając artyście przeglądać się w czarnych głębiach oczu, podziwiać jej białe, wąskie czoło i niebieskie żyłki na skroniach, nosek prosty, podpaloną cerę i uśmiech.
— Za ten uśmiech możnaby pójść do piekła — szeptał Wacek w duchu.