Strona:PL Sewer - Bajecznie kolorowa.djvu/075

Ta strona została przepisana.

Wacek czytał. Ręce mu drżały ze wzruszenia, uśmiechał się. „Cni mi się bez panicza — i tyle“, powtórzył trzy razy. List od Jagusi uważał za fakt wielkiej wagi w kwestji społecznej i artystycznej. Zawołał wszystkich ludowców z majsterszuli do siebie. Przyjechali z Monachjum Antek i Franek.
Zebranym odczytał list; powstała wesoła, młoda, tryskająca życiem wrzawa, wołano głośno:
— Z ludem iść — lud to artyzm, pejzaż, wszystko!...
— Po kostjumy, kierezje, plótniaki, kapelusze śpiczaste — rozchodziła się gwara.
Antek i Franek prosili kolegów o pomoc. Nie chcieli być ostatnimi w kwestji ludowej.
Ludowcy ze szkoły, oszołomieni ważnością sprawy, nie myśleli w tej chwili o zabawie, lecz o wielkiej idei wyzwolenia sztuki polskiej z historycznego szkolarstwa, przez lud!... Z aksamitów i jedwabi, przez jasne plamy, podpatrzone na gorącym uczynku natury i drgającego życiem powietrza...
Wielki praktyk w rzeczach ludowych, Dyzma, objął dowództwo. Na wielkiej radzie postanowiono przyjąć własnym sumptem wesele w Nowej Wsi, zebrano, jak na młodzież artystyczną, dość pokaźną sumę, bo aż piętnaście papierków.
Nazajutrz rano Dyzma kazał wymyć w karczmie podłogę; wytoczyć dwie ćwiartówki piwa, garniec słodkiej dla dam, mocnej dla młodzieży, za resztą bułek, chleba i kiełbasy. Ludowcy, przebrani w płótniaki i granatowe żupaniki, w butach z podkówkami, w spiczastych kapeluszach z szerokiemi, złotemi taśmami lub czerwonych krakusach o pawich piórach wyglądali pokaźnie i zamaszyście.
Sam karczmarz mlaskał ustami i kręcił głową.
— Fajnisto — mówił. — Kiedy panowie malarze zaczynają, to już ogniście!...
Trzy wozy, wyładowane, strojne, śpiewające, drżą-