— Kochałem anioła — odpowiedział cicho.
— Długo?
— Coś blisko pół roku.
— Bój się Boga, mów, zaczyna być ciekawe.
— Myślałem wtedy, że zdechnę! Byłem wypakowany czułościami, mdłą limonjadą, delikatnemi wymówkami, a opity anieiskością, jak w upał pies wodą. Język wywalałem, żeby ze mnie anielskość trochą wyparowała.
— Co za jędrne porównanie. Skądżeś je wziął?...
— Od ludzi i natury!... Kochać lud, a patrzeć w twe z naturze i czytać z jej oczu tajemnice, to nasze zadanie...
— Genjalnie!... Co się stało z aniołem?...
— Drapnąłem, a anioł poszedł w posiadanie askultanta sądowego, i podobno, mu z askultantem dobrze jest. Anioł, rozkochany w sprawiedliwości sądowniczej — co?... to pyszne! My, artyści, znamy się na aniołach!...
— Ile masz lat?...
— Dwadzieścia cztery już dawno przeszedłem.
— I dopiero kończysz trzeci kurs?..
— Bieda wypędzała mnie dwa razy ze szkoły. Trzeba było kuć guwernerką, wykuć parę krajcarów i wracać. Krajcary poszły, ja znów musiałem iść na guwernerkę, po galicyjsku — kondycję.
— A więc to praktyka życiowa zrobiła z ciebie filozofa?
— I książki. Na kondycji dużo czasu i nudy...
— Mówisz, że anioły i mieszczki...
— Schodzą się często, a wtedy robi się z tego połączenia coś bajecznego.
— Niech żyją kobiety!... Lecz gdzie ich szukać?...
— Po świecie!... U ludu dużo jest szczerości i prostoty. Czasem między modelkami mężna znaleźć perłę kobiecości, czasem w dworku szlacheckim. Ale
Strona:PL Sewer - Bajecznie kolorowa.djvu/093
Ta strona została przepisana.