przecie popełnić podłość.. Czy ty ją kochasz?! — zawołał. Wyjął schowane pod poduszką serce z piernika, patrzył na nie długo. — Czy ty ją kochasz? — powtórzył cicho. — Któż nie kocha wiosny, młodości, jej uśmiechu i życia?...
Głowa mu opadła na poduszki.
— Jakaż w kolorze — szeptał. — Jakaż bajecznie kolorowa! Głowinę przytuliła do moich piersi, rzęsy zasłoniły jej oczy, na podpaloną wiatrem wiosennym twarz padały różowe blaski zachodzącego słońca, tonąc w białym kolorze chusteczki. Wiśniowe usta i włosy czarno-granatowe, skronie z kości słoniowej w niebieskie żyłki. Jakaż w kolorze, jakaż rozkoszna i
„Będzie świeciła między siostry swemi,
Okryta blaskiem i gwiazdy złotemi,
W księżyca świetle — blada lub wieczorom,
Od Alp na śniegu różowym — różowo...
I tak raz pierwszy spotkałem ją samą
Pod jasnę tęczy różnofarbną bramą,
Powiew miłości owiał mnie uroczy
Stanąłem przad nią i spuściłem oczy.“
Nazajutrz rano służąca otworzyła okno, świeże powietrze wypełniło pokój, na ulicy cicho i pusto, słońce oświeciło do potowy okna drugiego piętra, a rozmarzony Wacek patrzył zbudzonemi oczyma na świat rozkosznie. Powoli, z poza okna, na brzozowej żerdce dźwigał się koszyczek, uwity ze świeżego wikła. Stanął nad oknem i czekał, aby się nad nim zlitowano i zdjęto go z żerdki.
Ulitował się Wacek i koszyk zdjął.
— Dzieńdobry! — rozległ się srebrzysty głos Jagusi z poza okna.
Wybiegła na środek ulicy, aby ją mógł zobaczyć.
— Przez moją kurkę zniesionych parę jajek i ociupinką majowego masła — szczebiotała. — Pierwsze ma-