Strona:PL Sewer - Bajecznie kolorowa.djvu/106

Ta strona została przepisana.

kólorowa, niech się kąpie w złocie i kolorach. U czarnych warkoczy miała płonące czerwienią wstążki... Codzień będzie mieć świeże! Wiosna ma wszystkie barwy, jakie wymarzyć można do swej ozdoby. Jagusia musi mieć takie, na jakie nas stać. Dziewczątko, czemże ja jestem wobec niej ze swoją cywilizacją, ze swoim artyzmem, ze swoją etykietą, ze swoim rozumem. Czem? uciekinierem od praw natury i niczem — niczem... Trzeba do niej wracać, chcąc siebie i społeczeństwo ratować... Wracać, wracać — powtarzał wesoło, rad, że znalazł tak łatwe argumenty na sentyment swego serca.
Po drugiej stronie ulicy biegła młoda panienka w czarnej sukience, w pasie mocno ściśnięta.
— Przecięta w pasie, jak osa, zasznurowana, jak w kleszczach, wąska w piersiach, blada, anemiczna, chwieje się na nogach, w biodrach obcięta. I to ma być model matek naszych dzieci... O, tak! naszych dychawicznych dzieci. — Jaguś boso! Moja Jaguś boso, nie boi się rosy, zimna i upału. Moja Jaguś w jednej koszulinie od lat dwunastu biegała w mróz i gorąco, moja Jaguś nie zna gorsetów, bawetów, sznurówek, biodra ma silne i na biodrach wsparta i osiadła. Moja Jaguś nie chodzi do dentysty, zęby ma, jak marmur białe i twarde, i na bladaczkę nie cierpi, kąpana w słońcu i wiatrach, myta deszczem, elektryzowana piorunami.
Rad, że tyle przymiotów społecznej natury znalazł u Jagusi, zagłuszał niemi instynkty rozsądku, z których się śmiał serdecznie, nazywając je idjotyzmami, przesądami, przesiąkniętemi małomiasteczkowem filisterstwem.
— Albo jestem mieszczanin — alias łyk, alias kołtun z krwi i kości albo jestem człowiek bez narowów, jeszcze nie zgnieciony górą głupoty ludzkiej. Góra ta, chociaż ciąży na mnie, zarówno jak na