Rozśmiał się całem sercem.
I Bibisia w trzy miesiące po ślubie zdradzałaby z Filipem i nie byłaby temu winna. Winne byłyby jaj nerwy, jej zmysły i Pan Bóg, że ją taką stworzył!... Mógł ją przecie stworzyć inną?!... Po Filipie przyszedłby Bonifacy, po Bonifacym — Kasper... Mógł ją przecie Pan Bóg inną stworzyć, taką, żeby nie zdradzała?!...
Zato moją Jagusię Pan Bóg stworzył tak, że nie będzie zdradzała. Stworzył ją, upojoną szczęściem, radością i zezwoleniem ujków. Trzeba się przygotować na ich przyjęcie.
Wybiegł na miasto.
Nazajutrz w oznaczonym czasie zajechał kuty wóz, zaprzężony parą dzielnych mierzynów. Na przodzie siedział wyrostek w czerwonym, jak ciepła krew, kaftanie; za nim, na przykrytem derką siedzisku, dwóch pleczastych ujków. Jeden w czerwonej krakusce, drugi w śpiczastym kapeluszu, a obaj w białych płótniankach o granatowych kołnierzach.
Wacek, uśmiechnięty, obserwował ich z okna — wybiegł naprzeciw.
— Tutaj, tutaj, kochani gospodarze! wołał w bramie.
W pokoju gospodarze przywitali go słowami: — „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!“ — Wacek każdego z nich przy podaniu ręki pocałował w ramię, oni go — w twarz. Aktem tym odrazu zdobył ujków.
Siedli za stołem, przed nimi postawił stolik, z szafki wyjął kieliszki i wino, szynkę i jaja na twardo, chleb, masło i zaczął się poczęstunek przy wesołej pogwarze. Rozprawiano o zapowiadających się urodzajach, o gospodarstwie i o wyborach.
Wacek słuchał z rodzajem szacunku, wypytywał się ciekawie, potakiwał zręcznie, często wesołym konceptem dopomógł ujkom, przepijając do nich.
Strona:PL Sewer - Bajecznie kolorowa.djvu/139
Ta strona została przepisana.