dzic pono nie chcą wywianować syna. A zresztą, jak chłop do konia, tak baba do krowy lgnie — i już!
— Prawda — dodał Wacek — czuje, że z Jagusi będzie dobra gospodyni i jeszcze ją więcej za to kocham.
— No, to chwała Bogu — powiedziała matka.
— Chodźcie na litkup!
— Idźcie panowie do Sziesingera, my za wami ściągniemy. Trzeba jeszcze dla Jagusi kupić dwa prosiaczki, a la krowy otrąb, bo to wielga pani.
Jagusia, Jaś i krowa przeciskali się przez tłum. Jagusia położyła rękę na krzyżach krowy — na własności swej. Dygotała, żeby dyszel od wozu nie uderzył bydlątka, koń jej nie kopnął, ludzie nie przewrócili. Żeby się nie zestrachała i nie uciekła.
— Jaś, trzymaj mocno powrozek, bo się urwie i poleci.
— Ściskam go w garści — odpowiedział chłopak.
Pędzono stado wotów — wrzaski wypełniły rynek, wystraszone bydlęta, rycząc, szły ściśnięte, z łbami, pochylonemi nadół. Krowa Jagusi ryknęła i rwała się do bydła. Niebezpieczeństwo było wielkie, zdawało się, że Jaś nie utrzyma powrózka. Wystraszona Jaguś zasłoniła jej oczy fartuszkiem, krowa się cofała na wielką kupę jaj. Żydówka wrzeszczała, bijąc ją powrósłem. Krowa rzuciła się, rogami rozdarła fartuch Jagusi, lecz woły już przeszły. Fala, jak morze, rozlała się po rynku. Poszli dalej.
— Byle się przebić przez ten tumult — szeptała Jagusia. — Najświętsza Panienko, byle się przebić.
I przebili się! Przed mostem podgórskim skręcili na lewo, idąc brzegiem Wisły na zwierzyniecki most. Jaguś, po wyjściu z niebezpieczeństwa, rozradowana, śmiała się wesoło.
— Jasiek, patrz, rozdarła mi fartuch, nie szelma to?! A jakież jej dać miano?
Strona:PL Sewer - Bajecznie kolorowa.djvu/152
Ta strona została przepisana.