Strona:PL Sewer - Bajecznie kolorowa.djvu/153

Ta strona została przepisana.

— Na Podgórzu kupiona, niechże się nazywa Podgórska.
— Jak jaka szlachcianka?
— Pono ze szlacheckiego dworu pochodzi.
— Jaś, tyś głupi ze swoją Podgórską, ludzieby mnie wyśmiali.
Krowa stanęła i spojrzała na Jagusię, dziewczę zobaczyło biały płatek na środku jej łba.
— Łysula! — zawołała.
Krowa zwróciła się ku niej.
— Łysula — powtórzyła uszczęśliwiona Jaguś i dalejże ją głaskać i pieścić. — Moje kochane krowisko, moje...
— Chodź, chodź, bo nie zajdziemy na odwieczerz.
— A to się ona prawdziwie nazywa Łysula...
Dobili do zwierzynieckiego mostu, przeszli po nim na błonia. Krowa rzuciła się do trawy, dziewczę, ocierając fartuchem twarz, odpoczywało.
— Chcesz wrócić do Wacka — rzekł Jaś — to wracaj. Popasę krowę i prosto przez błonia i Wolę Justowską pognam do Bronowic.
Dziewczę zerwało się, chciało biec, lecz spojrzawszy na Łysulę, zostało.
— Nie miałabym chwilki spokoju, myśląc, czy się czasem nie urwała i Panie Boże broń... Wolę już ostać i pilnować jej.
— Wiem ci ja dlaczego — rzekł Jaś. — Chcesz, żeby cie widziały całe Bronowice, jak będziesz środkiem wsi pędziła najpiękniejszą we wsi własną krową.
— Mój Jasiu — odparła Jaguś, robiąc smutną minkę — krowina ta, to całe moje bogactwo. Mój królewicz nie ma ani pola, ani skrawka łąki. Tyle jego, co namaluje, a ludzie kupią. Ojciec-dziedzic, nie chce słyszeć o naszem pobraniu, jedna Łysula bądzie nas mlekiem ratować, a ty chcesz, żebym od niej odbieżała?!...