Strona:PL Sewer - Bajecznie kolorowa.djvu/157

Ta strona została przepisana.

by dwaj rodzeni bracia. Wysiedli przed cukiernią Mauryzla na linji A—B napić się wódki. Łyki się garnęli do księcia pana, lecz książę zajęty był szczególnie Wackiem, z nim tylko rozmawiał, z nim się bawił i przez to Wacek okrutnie zyskiwał na łyczym szacunku i uważaniu. Książę, rad, uśmiechał się.
W Sukiennicach, w Towarzystwie Sztuk Pięknych, sekretarz Bem, z wytwornością, na jaką go było tylko stać, wypłacił Wackowi dwieście pięćdziesiąt guldenów.
Z Sukiennic pojechali książę i Wacek przez ulice Grodzką do pałacu kardynała, prosić go w imieniu księżnej na obiad. Od kardynała książę rzucił karetą pod Baranami i już piechotą, trzymając się pod ręce, poszli do pałacu Lubomirskich na ulice św. Jana. Pod Sukiennicami zobaczył ich Dyzma i zgłupiał. Jakieś łycze uczucie pokory i nieokreślonego uwielbienia dla Wacka zaczęło mimowolnie wytwarzać się w jego organizmie.
— Wymęczyłem cię, kochany panie Wacławie — mówił książę na pożegnanie. — Nie gniewaj się na mnie, potrzebowałem towarzystwa szlachetnej natury i dzielnego charakteru, dla którego niema niepodobieństw.
— Domyślam się, książę, całej gry — odparł wzruszony Wacek. — Pokazywałeś mnie łykom krakowskim razem z sobą, aby im powiedzieć, że jeżeli ty trzymasz towarzystwo z człowiekiem, który się ożenił z chłopką, dobrze się z nim bawisz i jesteś jego przyjacielem, to cóż łyki?!..
— Ależ nie — książę się śmiał, Wacek ciągnął dalej:
— To łyki powinni nie posiadać się z radości, jeśli ja rękę do nich wyciągnę! Dziękuje ci, książę, uratowałeś mnie!...
Uścisnęli się serdecznie, Wacek pobiegł w stronę