Książę Marakoński. Nie gardź mną, pani, z powodu mej cery,
Tej ciemnej barwy palącego słońca,
Którego jestem tak blizkim sąsiadem.
Każ tu sprowadzić i obok mnie stawić
Najpiękniejszego mężczyznę z północy,
Gdzie promień Feba zaledwie odwilża
Zębate krańce lodowców, i pozwól,
Abyśmy sobie, dla miłości twojej,
Otarli skórę, na świadectwo, czyja
Krew jest czerwieńsza: jego albo moja.
Wiedz o tem, pani, że przed tem obliczem
Najwaleczniejsi drżeli, i najwyżej
Uszlachetnione dziewice stref naszych
Lubiły na nie patrzeć. Nie mieniałbym
Za nic tej maści, chyba za wzajemność
Twych uczuć, moja urocza królowo.
Porcya. W wyborze moim nie mogę iść, panie,
Za płochą radą niewieścich wyroków,
Choćby los, co ma przyszłość mą rozstrzygnąć,
Nie ogołacał mnie z możności dania
Dobrowolnego komubądź pierwszeństwa.
Gdyby mię wszakże ojciec nie był ścieśnił
I wolą swoją nie był zobowiązał,
Abym oddała moją rękę temu,
Co mię pozyska w sposób wam wiadomy:
Wtedybyś pewnie miał, dostojny książę,
Równe w mych oczach prawo do mych uczuć,
Strona:PL Shakespeare - Kupiec wenecki tłum. Paszkowski.djvu/20
Ta strona została przepisana.
AKT DRUGI.
SCENA PIERWSZA.
Belmont. Sala w pałacu Porcyi.
Porcya, Neryssa i inne osoby do Porcyi należące. Odgłos trąb. Książę Marakoński wchodzi z orszakiem swoim.