Strona:PL Shakespeare - Kupiec wenecki tłum. Paszkowski.djvu/36

Ta strona została przepisana.

Wiatr się odwrócił; Bassanio chce zaraz
Siadać na okręt. Wysłałem za tobą
Z jakich dwudziestu posłańcow.
Gracyano. Niczego
Bardziej nie pragnę i nie żądam więcej,
Jak być pod żaglem i w drodze czemprędzej.

Wychodzą.



SCENA SIÓDMA.
Belmont. Sala w pałacu Porcyi.
Odgłos trąb. Porcya i Książę Marokański wchodzą z orszakami swymi.

Porcya. Idźcie firankę podnieść i odsłonić
Owe trzy skrzynki temu cnemu księciu.
Wybieraj teraz, panie.
Książę Marokański. Jedna ze złota; ma na wierzchu napis:
»Kto mnie wybierze, zyska to, co wielu nęci.«
Druga ze srebra, a na niej te słowa:
»Kto mnie wybierze, wygra to, czego jest godzien;«
Trzecia z ołowiu, z godłem również lichem:
»Kto mnie wybierze, musi wszystko ryzykować.«
Po czemże poznam, czym wybrał właściwą?
Porcya. W jednej z nich mieści się mój wizerunek:
Gdy tę wybierzesz, książę, będę twoją.
Książę Marokański. Niechże bóg jaki kieruje mym sądem.
Muszę raz jeszcze przejrzeć te napisy.
Cóż mówi naprzód ta skrzynka z ołowiu?
»Kto mnie wybierze, musi wszystko ryzykować.«
Za co? za ołów? ryzykować wszystko.
Za podły ołów? ta skrzynka wątpliwa.
Kto ryzykuje wszystko, ten to czyni
W nadziei chyba sowitej korzyści.
Złota myśl nie dba o śmiecie, i ja więc