Strona:PL Shakespeare - Kupiec wenecki tłum. Paszkowski.djvu/44

Ta strona została przepisana.

Swojego pana, od którego przywiózł
Najuprzejmiejsze pozdrowienia, to jest,
Oprócz grzeczności i pięknych słów, dary
Znacznej wartości. Nie widziałem jeszcze
Gońca miłości tak miłego. Nigdy
Kwietniowy ranek nie zwiastował wabniej
Zbijającego się nadejścia lata,
Niż ten posłaniec swego pana.
Porcya. Przestań.
Boję się, żebyś w końcu nie powiedział,
Że on jest jakim blizkim twoim krewnym.
Tak uroczyste sypiesz mu pochwały.
Pójdźmy, Nerysso. Jak mi się też wyda,
Ciekawa jestem, ten laufer Kupida.
Neryssa. Bassanio, królu serc! Coś mi się roi,
Że to kwatermistrz z awangardy twojej. Wychodzą.


AKT TRZECI.

SCENA PIERWSZA.
Jedna z ulic Wenecyi.
Solanio i Salarino.

Solanio. Cóż tam słychać na Rialto?
Salarino. Wciąż jeszcze krąży ta pogłoska, że okręt Antonia z kosztownym ładunkiem zatonął w owej cieśninie. Goodwins podobno nazywa się to miejsce; ma to być ława piasczysta, bardzo niebezpieczna,w której kości niejednego krzepkiego okrętu leżą pogrzebione, jeżeli jejmość pani Fama jest prawdomówną babą.