Strona:PL Shakespeare - Kupiec wenecki tłum. Paszkowski.djvu/49

Ta strona została przepisana.

Cierpliwy, proszę. Coś mi skrycie mówi,
(Lecz to nie miłość,) że rozstać się z panem
Z trudnościąby mi przyszło, a sam przyznasz,
Że nienawiści głos bywa odmienny.
Abyś mię jednak pan lepiej zrozumiał,
(Choć to kobiecie myśleć tylko wolno,
Ale nie mówić,) chętniebym cię miesiąc
Albo dwa w moim zatrzymała domu,
Zanimbyś odbył tę grę hazardowną.
Mogłabym pewne podać ci skazówki
Co do trafności wyboru, lecz wtedy
Złamaćbym moją musiała przysięgę,
A tego nigdy nie uczynię. Tak więc
Możesz mię chybić; jeślibyś zaś chybił,
Zaiste dałbyś mi powód do grzechu,
Boby mi przyszło żałować, żem była
Wierną przysiędze. O, te oczy wasze
Opanowały mię i rozdwoiły:
Jedna połowa moja już jest waszą;
Druga połowa waszą, to jest moją,
Chciałam powiedzieć; lecz jeżeli moją,
To waszą także, więc i całość wasza.
Zawistna dolo! żeby kłaść przegrodę
Między własnością a właścicielami!
I waszą jestem i nie waszą. Jeśli
Na tem się skończy, co jest, niechaj za to
Fortuna będzie, nie ja potępioną!
Za długo mówię, ale to jedynie,
Aby czas przewlec, rozciągnąć, przedłużyć,
A z nim wasz wybór.
Bassanio. Pozwól mi wybierać,
Bo tak, jak jestem, żyję na katowni.
Porcya. Bassanio na katowni? Jakaż wina
Obciąża waszą miłość?
Bassanio. Żadna inna,
Jak tylko sroga wina niepewności,