Strona:PL Shakespeare - Kupiec wenecki tłum. Paszkowski.djvu/56

Ta strona została przepisana.

Porcya. Prawdaż to, Nerysso?
Neryssa. Tak, pani, jeśli pani to potwierdzisz.
Bassanio. Myśliszże o tem na seryo, Gracyano?
Gracyano. Jak najseryożniej.
Bassanio. Związek wasz uświetni
Nasze wesele.
Gracyano do Neryssy. Założym się z nimi
O tysiąc dusiów, komu się urodzi
Pierwszy sukcesor.
Neryssa. I położym stawkę?
Gracyano. Nie, raczej z sobą to uczynim. Ale
Któżto się zbliża? Lorenc z swą poganką.
Ho! i mój stary przyjaciel Saleryo.

Wchodzą: Lorenco, Jessyka i Saleryo.

Bassanio. Lorenc, Saleryo, witam was, o ile
Wolno mi witać was gośćmi w tym domu,
W którym tak jeszcze młode mam znaczenie.
Pozwól mi, droga Pcrcyo, gośćmi nazwać
Moich przyjaciół i współziomków.
Porcya. Z serca
Mienię ich temże nazwiskiem i witam.
Lorenco. Dzięki ci, pani. Co do mnie, signore,
Nie zamierzałem przyjść cię tu odwiedzić,
Ale Saleryo, którego przypadkiem
W drodze spotkałem, zawezwał mię w sposób,
Żadnej odmowy nie przypuszczający,
Abym mu tutaj towarzyszył.
Saleryo. Tak jest,
I uczyniłem to nie bez powodu.
Signor Antonio pozdrawia cię, panie.
Tym listem.

Oddaje list Bassaniowi.

Bassanio. Zanim go rozpieczętuję,
Powiedz, jak się ma ten zacny przyjaciel?
Saleryo. Nie jest on chory, prócz chyba na duszy;
Ani zdrów, chyba na duszy. W tym liście
Znajdziesz, signore, stan jego skreślony.