I podwojoną zwiększ w trójnasób jeszcze,
Nimby tak zacny, szlachetny przyjaciel
Miał z twej przyczyny choćby włos utracić.
Pójdź teraz ze mną, luby, do kościoła,
Nazwij mię żoną, poczem nie zwlekając
Jednej godziny, pośpiesz do Wenecyi
Wydobyć z toni swego przyjaciela:
Bo nigdy serce twe z niespokojnością
Nie będzie biło obok mego. Dam ci
Potrzebną ilość złota na spłacenie
Tego małego długu w dwadzieściakroć;
A gdy go spłacisz, zabierz z sobą tego
Zacnego męża i przywieź tu do nas.
My we dwie będziem tu przez ten czas żyły
W stanie dziewiczym i wdowim. Pójdź, luby,
Bo pierwej muszą połączyć nas śluby.
Bądź wesół; otwórz gościom nasze progi,
Drogoś mi przyszedł, będziesz mi więc drogi;
Ale przeczytaj mi, proszę, to pismo.
Bassanio czyta. Kochany Bassanio, wszystkie moje okręty zatonęły, moi wierzyciele zaczynają się srożyć, byt mój ze szczętem zrujnowany; obligu wystawionego żydowi termin ekspirował, a ponieważ spłacając go, niepodobna, abym żył, przeto wszelkie długi pomiędzy tobą a mną zostaną umorzone. Obym cię tylko mógł widzieć przed śmiercią! Zrób jednak, jak ci wypadnie: jeżeli cię serce nie skłoni do przybycia, nie sądź się do tego zniewolony tym listem.
Porcya. O, luby, porzuć wszystko i wyjeżdżaj!
Bassanio. Gdy ty mię naglisz, cóż mię wstrzymać może?
Lecz zanim nazad skieruję me kroki,
Żadne, bądź pewna, nie znęci mię łoże,
Żadna fatyga nie skusi do zwłoki. Wychodzą.