Strona:PL Shakespeare - Kupiec wenecki tłum. Paszkowski.djvu/63

Ta strona została przepisana.

Niechże cię takim znajdę i tym razem.
Weź ten list i co tylko sił ci stanie,
Spiesz z nim do Padwy; oddasz go do własnych
Rąk mego wuja, doktora Belaryo.
A odebrawszy od niego papiery
I suknie, które mi przez ciebie prześle,
Najpierwszym statkiem, jaki się nastręczy,
Odpłyniesz z nimi do Wenecyi. Nie trać
Czasu na słowach, idź: ja wprzód tam będę.
Baltazar. Spieszę, o pani, z całą skwapliwością.

Wychodzi.

Porcya. Mam pewien projekt, Nerysso, o którym
Nic jeszcze nie wiesz; ujrzym naszych mężów
Prędzej, niż myślą.
Neryssa. I oni nas także?
Porcya. Ujrzą nas, ale ujrzą w takim stroju,
Że nam przypiszą posiadanie tego,
Na czem nam zbywa. Założę się z tobą,
O co chcesz, że gdy obie się przebierzem
Za młodych ludzi, ja wydam się większym
Zuchem od ciebie; nosić będę szpadę
Z bardziej rycerską gracyą i przemawiać
W alt wpadającym, dyszkantowym głosem.
Jak chłopiec, kiedy przechodzi w wyrostka;
Z dwóch drobnych kroczków robić będę jeden,
Prawdziwie męski; jak młody junaka
Rozprawiać będę o bójkach i burdach,
I zgrabnie kłamać, jak to o mą miłość
Dystyngowane starały się damy,
A gdym takowej im odmówił, jak się
Martwiły srodze, schły i umierały:
Nie mogłem przecie starczyć wszystkim. Poczem
Żałować będę i prawić, że jednak
Nie powinienem był tak ich zabijać;
I tym podobnych niewinnych kłamstw sypać
Będę bez liku, tak, że słuchający