Strona:PL Shakespeare - Makbet tłum. Paszkowski.djvu/11

Ta strona została uwierzytelniona.

Makbet. Ciemne sybille, więcej mi powiedźcie.
Przez śmierć Sinela jestem tanem Glamis,
O tem wiem; ale skądże tanem Kawdor?
Tan Kawdor żyje i nic mu nie grozi.
Królem zaś zostać, jestto dla mnie rzeczą,
Mniej jeszcze mieścić się mogącą w sferze
Prawdopodobieństw, niż być tanem Kawdor
Mówcie, jak dawno macie tę wiadomość?
I w jakim celu nas tu na tych wrzosach
Zatrzymujecie tak dziwnem proroctwem?
Odpowiadajcie, rozkazuję wam.

Czarownice znikają.

Banko. Ziemia wydaje bańki tak jak woda,
Mieliśmy próbę ich. Gdzież one prysły?
Makbet. W powietrze. Co się zdawało cielesnem,
To się rozwiało jako z wiatrem oddech.
Gdyby się były jedną chwilę dłużej
Wstrzymały!
Banko. Powiedz mi, czy rzeczywiście
Było tu coś takiego, o czem mówim,
Czy też, nie wiedząc o tem, spożyliśmy
Owej niezdrowej rośliny, od której
Zmysły durzeją?
Makbet. Masz być ojcem królów.
Banko. A ty sam królem.
Makbet. I tanem Kawdoru.
Nie także brzmiało to, cośmy słyszeli?
Banko. Tak co do joty. Któż to ku nam zdąża?

Wchodzą Rosse i Angus.

Rosse. Król się z najwyższą radością dowiedział
O twem podwójnem zwycięstwie, Makbecie.
Kiedy mu twoje osobiste starcie
Z wodzem powstańczych wojsk opisywano,
Zdumienie wiodło w nim spór z uwielbieniem,
I usta jego sypały pochwały;
Lecz mu słów na nie zbrakło, gdy usłyszał,