Jakeś to jeszcze w tym samym dniu, niczem
Nieustraszony, bo nawet widokiem
Własnego dzieła, na pobojowisku
Rozbił norweskie hufce. Lotem ptaka
Szła wieść za wieścią, a każdy jej goniec
Podnosił twoje zasługi w obronie
Praw majestatu i dodawał wątku
Do chwały twego imienia.
Angus. Jesteśmy
Przysłani, wodzu, żeby ci oznajmić
Królewskie dzięki, żeby cię przed króla
Powieść oblicze, nie żeby wypłacić
Dług waleczności twojej przynależny.
Rosse. Na wstęp do większych zaszczytów, Makbecie,
Jakieć czekają, kazał mi król ciebie
Powitać tanem Kawdoru.
Cześć ci więc pod tym tytułem, cny tanie.
Bo od tej pory on jest twoim.
Banko do siebie. Przebóg!
Więc szatan mówi prawdę?
Makbet. Kawdor żyje,
Dlaczegóż w cudze szaty mnie stroicie?
Rosse. Ten co tę nazwę nosił, żyje jeszcze;
Ale na życiu, którego nie godzien,
Surowy cięży wyrok! Czy on w zmowie
Był z Norwegczykiem, czy skrytą pomocą
Wspierał przewódzcę buntu, czy nareszcie
Knuł z obudwoma zamach na kraj własny,
Tego ja nie wiem, tylko wiem, że zdrada
Stanu wykryta i udowodniona
Upadku jego stała się przyczyną.
Makbet do siebie. Glamis i Kawdor! Najważniejszej jeszcze
Brakuje rzeczy. Głośno.
Dziękuję wam, panowie.
Wątpiszże widzieć twe dzieci królami,