Może gdzieś czyha, by nagle nas dosiądz.
Precz stąd! Łzy nasze jeszcze niedojrzałe.
Malkolm. I ciężka boleść nasza nie jest jeszcze
Na czynnej stopie.
Banko do sług nadchodzęcych. Odprowadźcie panię.
My zaś przywdziejmy zbywające szaty,
I ochłonąwszy nieco z przerażenia,
Zbierzmy się celem jak najściślejszego
Zbadania tego strasznego wypadku.
Każdym z nas miota niepewność; co do mnie:
Oświadczam w obec Majestatu Boga,
Że walczyć będę przeciw skrytym planom
Tej niecnej złości.
Makbet. I ja.
Wszyscy. I my wszyscy.
Makbet. Idźmyż się przebrać, jak przystoi mężom.
W głównej się sali zgromadzimy.
Wszyscy. Zgoda.
Malkolm. Cóż ty zamyślasz? Nie łączmy się z nimi.
Udawać żałość, jestto rola łatwa
Dla dusz nasiąkłych fałszem. Ja natychmiast
Jadę do Anglii.
Donalbein. A ja do Irlandyi.
Odosobnieni bezpieczniejsi będziem!
Tu każdy uśmiech jest nożem.
Im kto krwią bliższy, tem bliższy krwotoku.
Malkolm. Jeszcze ten pocisk ukrytego strzelca
Nie padł na ziemię; najbezpieczniej będzie
Zejść z celu. Na koń więc! nie traćmy czasu
Na pożegnalnych formach, ale chyżo
Wynośmy się z tych miejsc. Gdzie grozi zdrada,
Godziwie kradnie, kto sam się wykrada.