Co mamy nazwać naszem, lub wymazać
Z ksiąg należności. Rozbiór nie zwycięża,
Rękojmia skutku jest w sile oręża,
Dalej więc naprzód!
Makbet. Zatknijcie sztandar na wałach. Wciąż słychać
Ten przeraźliwy okrzyk: idą! idą!
Warowny zamek nasz szydzi z ich groźby,
Niech go obiegną, niechaj leżą pod nim,
Dopóki ich głód i mór nie wytępi.
Gdyby nie byli wsparci przez tych, którzy
Tu być powinni, wyszlibyśmy na nich
I dalibyśmy im poczuć na karkach
Hart naszych mieczów.
Cóż to znów za wrzawa?
Sejton. To krzyki kobiet, miłościwy panie.
Makbet. Dawno już smaku trwogi zapomniałem.
Był czas, gdym drętwiał, słysząc głos puszczyka,
Gdy przy słuchaniu powieści o strachach
Włos mi się jeżył i prężył na głowie,
Jakby był żywy; czas ten prędko minął,
Przeładowałem się okropnościami,
Spoufalone z zgrozą zmysły moje
Stępiały na wpływ wrażeń.
Co znaczyły
Te krzyki?
Sejton. Panie, królowa umarła!