Strona:PL Shakespeare - Otello tłum. Paszkowski.djvu/105

Ta strona została skorygowana.

— Proszę cię, spiesz się, on wkrótce powróci.

Z gałązek ja wierzby splotę sobie wianek,
Nie gańcie mu tego, przyjmuję mój los.

— Nie, to przypada w innej strofie. Słyszysz,
Ktoś zakołatał do drzwi.
Emilia. To wiatr, pani.
Desdemona. Nazwałam go zmiennym, a on mi rzekł: ach!
Płacz wierzbo! wierzbo! wierzbo!
Niejeden ci przecie zastąpi mnie gach.

Idź już, dobranoc. Coś mnie oczy swędzą,
Nie zapowiadaż to łez?
Emilia. Skądże znowu?
Desdemona. Tak mówią. O, ci mężczyźni, mężczyźni.
Powiedz mi szczerze, Emilio, czy myślisz,
Że są kobiety zdolne tak okropnie
Zdradzać swych mężów?
Emilia. Są takie, bez kwestyi.
Desdemona. Czyżbyś za cały świat to uczyniła?
Emilia. Hm! świat nie fraszka; z małej bagetelki
Zysk byłby wielki.
Desdemona. O, nie, pewna jestem,
Że nigdy tegobyś nie uczyniła.
Emilia. Z całą pewnością bym to uczyniła
I odczyniłabym po uczynieniu.
Ma się rozumieć, żebym takiej rzeczy
Nie uczyniła za marny pierścionek,
Ani za parę batystowych szmatków,
Ani za kornet, ani za mantolet,
Ani za żaden rupieć tympodobny;
Ale za cały świat! któraż kobieta
Nie zapragnęłaby swemu mężowi
Przyprawić rogów i zrobić go przez to
Monarchą świata? Za tak wielką korzyść
Gotowabym się narazić na czyściec.
Desdemona. Niebo mi świadkiem, żebym za świat cały
Nie popełniła takiego bezprawia.