Lądową szkutę; zdobycz to nielada,
Jeżeli tylko się okaże prawną.
Kassyo. Nie zrozumiałem.
Jago. Ożenił się.
Kassyo. Z kim?
Jago. Ba! z kim? Idziemy, panie?
Otello. Jestem gotów.
Kassyo. Oto nadchodzi drugi poczet, wodzu,
Szukając ciebie.
Jago. To Brabancyo, miej się
Na ostrożności, wodzu.
Otello. Hola! stój!
Rodrygo do Brabancya. Siniore, to ten murzyn.
Brabancyo. Ha! rabusiu!
Jago. Rodrygo? jestem na pańskie usługi.
Otello. Schowajcie miecze, bo się rdzą pokryją
Od rosy nocnej. Wiek wasz, panie, więcej
Dokazać może, niżeli wasz oręż.
Brabancyo. Nędzny rabusiu! gdzieś podział mą córkę?
Oczarowałeś mi ją, potępieńcze;
Bo powołuję się na wszystko w świecie,
W czem jest choć trochę zdrowego rozsądku,
Czy młoda dziewka, piękna i szczęśliwa,
I tak stanowczą mająca odrazę
Do małżeńskiego stanu, że wzgardziła
Kwiatem najpierwszej tutejszej młodzieży,
Bez popadnięcia w czarodziejskie wniki,
Byłaby kiedy, na ogólny pośmiech
Zbiegła z ojcowskich progów, by się rzucić
Na powleczone sadzą łono takiej
Jak ty istoty, wzbudzającej postrach,
Nie pociąg? Niechaj cały świat osądzi,