Strona:PL Shakespeare - Otello tłum. Paszkowski.djvu/53

Ta strona została skorygowana.

Tak i ja teraz czynię; skoro bowiem
Ten dobroduszny półgłówek wymoże
Na Desdemonie poparcie swej sprawy,
I ona wstawi się za nim usilnie
Do swego męża, ja w murzyna ucho
Wleję zjadliwy ten poszept, że ona
Dla dogodzenia swej cielesnej żądzy
Chce go przywrócić nazad, i im bardziej
Starać się będzie dobrze mu uczynić,
Tem bardziej straci wiarę u murzyna.
Takim sposobem zmienię w kał jej cnotę,
I z jej dobroci zgubną sieć uplotę
Dla wszystkich trojga.

Wchodzi Rodrygo.

No, cóż tam, Rodrygo?

Rodrygo. Jestem tu, widzę, na łowach, jak obławniczy pachołek do robienia hałasu, a nie jak pies do schwytania zwierzyny. Wydałem już prawie wszystkie pieniądze, dostałem tej nocy po skórze, i na tem się wszystko skończy podobno, że w nagrodę trudów nabędę doświadczenia, i że bez grosza, z trochą tylko rozumu więcej, powrócę do Wenecyi.

Jago. Jak biedny jest, kto nie ma cierpliwości?
Gojąż się rany zaraz, czy stopniowo?
Wiesz, że działamy sprytem, nie czarami,
A spryt wybierać musi czas stosowny.
Czyż nam źle idzie zresztą? Kassyo zpił cię,
A ty z krztą bólu skasowałeś Kassya.
Wiele się rzeczy udaje pod słońcem,
Ten wszakże owoc dojrzewa najpierwej,
Co najpierw kwitnął; nie bądź więc gorączką.
Przebóg! już świta; wśród zabaw i zajęć
Czas leci. Oddal się, idź na kwaterę;
Bądź zdrów, niebawem usłyszysz coś więcej.
Idźże.

Wychodzi Rodrygo.