Desdemona. Jeszczem w nim tego nigdy nie dostrzegła.
Niechybnie jakieś czary są w tej chustce,
O, nieszczęśliważ ja, żem ją zgubiła!
Emilia. W rok, ni w dwa lata nie poznasz mężczyzny;
Oni żołądki a myśmy ich strawą;
Chciwie nas chłoną, a gdy są już syci,
Radziby nas się pozbyć. Oto Kassyo
I mój mąż.
Jago. Niema bracie, innej drogi;
Trzeba, ażeby ona to sprawiła.
Patrz, co za szczęście! Przypuśćże szturm do niej.
Desdemona. Witaj, kochany Kassyo; co tam słychać?
Kassyo. Pani, przychodzę powtórzyć mą prośbę.
Spraw, bym za wpływem twego przyczynienia
Odżył na nowo i odzyskał względy
Tego, którego z całej mocy duszy
Czczę i miłuję. Zwłoka mi nieznośna.
Jeżeli moja wina tak jest ciężką,
Że ani służba upłyniona, ani
Żal teraźniejszy, ani zamierzona
Nadal poprawa, nie mogą mi wrócić
Jego życzliwych chęci, niech przynajmniej
Wolno mi będzie prędzej o tem wiedzieć;
Wtedy przybrawszy przymuszony spokój,
Na innej drodze pójdę sobie szukać
Jałmużny losu.
Desdemona. O, szlachetny Kassyo!
Bezsilny teraz jest mój głos; Otello
Już nie Otello; anibyś go poznał,
Gdyby się jego twarz tak odmieniła
Jak jego humor. Oby mi tak zawsze
Błogosławione pomagały duchy,
Jakem usilnie mówiła za tobą;
Gniew jego nawet nie zdołał mnie wstrzymać
Od nalegania. Bądź jeszcze cierpliwy;