Czem kto jest dla mnie, będę wiedział także
Czem dlań być wzajem.
Otello. O, słusznie, to pewna.
Jago. Zejdź, panie, trochę na stronę i uwię.
Swoje uczucia w szrankach cierpliwości.
Gdy cię przed chwilą przygniotło cierpienie
(W sposób niegodny takiego człowieka),
Nadszedł tu Kassyo; zbyłem go, jak mogłem,
I ubarwiwszy przed nim ów paroksyzm,
Prosiłem, aby się później tu stawił,
Dla pomówienia ze mną, co i przyrzekł.
Skryjże się, panie, gdziekolwiek opodal
I zapisz sobie każdy pogardliwy,
Przedrwiwający i szyderczy wyraz,
Jaki na jego twarzy się ukaże;
Bo on mi musi jeszcze raz wygadać,
Gdzie, jak, jak często, jak długo i kiedy
Miał z twoją żoną schadzkę i mieć będzie;
Uważaj, panie, na grę jego twarzy,
Powtarzam. Tylkoż uzbrój się w cierpliwość,
Bo powiem, że masz żółć jedynie w sobie,
A męstwa ani krzty.
Otello. Słuchaj, Jagonie,
Będę cierpliwym, ale ta cierpliwość
Krwawo się skończy; słyszysz?
Jago. Mniejsza o to.
Byleby w porę. Usuńże się, panie.
O Biankę go się wypytywać będę,
O tę wytartą nimfę, co frymarcząc
Swemi pieszczoty, kupuje chleb sobie
I odzież; ona szaleje za Kassyem,
Lecz kosa trafia tym razem na kamień,
Jak się to zwykle zdarza takim dziewkom;
Ilekroć Kassyo słyszy o niej wzmiankę,
Tylekroć parska śmiechem. — Otóż idzie.