Strona:PL Siedlecki - Cztery miesiące walki z zarazą.pdf/17

Ta strona została uwierzytelniona.
—  11  —

kowo mniej gotowości do współdziałania w pracy kolumn sanitarnych, niż warstwy znacznie mniej zamożne. Mało też pomocy ma się zwykle od zarządów małych miasteczek. Magistraty jakoś niechętnie patrzą na sprawy sanitarne; brud i złe warunki zdrowotne jakoś nie wzruszają radców i zarządców małych miasteczek; wszelkie dążenie do poprawy stosunków — to dla nich „szykana“! Może to tylko apatya, po ciężkich skutkach wojny występująca, ale objaw to wcale nie pocieszający!
Kolumny sanitarne nie zrażają się temi trudnościami. Mimo szczupłej liczby sanitaryuszy, w każdej miejscowości przeprowadza się sanacyę, o ile się tylko da, by zapobiegać rozwleczeniu zarazy. Rzecz prosta, że sam personal dba też o to, by nie stać się również przenośnikiem chorób zakaźnych. Pielęgniarki same pilnują, by nic z bielizny używanej przez chorych, ani też z ich ubrań, tych, w których pełnią służbę, nie dostało się do wsi. Jednym z głównych przyrządów, ciągle będących w użyciu w szpitalu, to ogromny garnek (baniak), w którym gotuje się bielizna, naczynia używane przez chorych itp., by zabić na nich wszelkie zarazki. Same zaś pielęgniarki nigdy nie przechodzą do miejscowości nie zajętych przez zarazę, bez zmiany ubrania i zachowania wszelkich przepisanych środków ostrożności. Trzeba też do-