Strona:PL Sielanki Józefa Bartłomieja i Szymona Zimorowiczów.djvu/011

Ta strona została przepisana.

Że nigdy nie złożymy pare wierszów sami —
My tylko pierwsze, Echo tworzy drugie z nami.
Co przedtem był Sylwanus i Faunus, leśnicy
My teraz, Satyrowie, my panowie dzicy,
Nam samym przynależą surmy ich krzykliwe,
Szyposze wielogłośnie i rogi myśliwe.


Demian.

Nietylko to, lecz prostym wylągłszy się Frycem,
I u następnych wieków mam bydź prostym Hrycem —
A nie raczej imię me i zabawki kmiecie
Przyjemnemi pieśniami rozgłosić po świecie?
Niech mi teraz przodkują jedni urodzeniem
Drudzy godnością, insi bogatem imieniem —
Mego imienia Kloto nie podetnie kosą,
Bo je w niebo krzykliwi łabędzie uniosą.
Jako wiele, którzy się liczyli panięty,
Poległo w ciemnej nocy pospołu z bydlęty —
Semianowi umrzeć nie dadzą sielanki,
Niedopuszczą zamierzchnąć i mnie Roksolanki.


Panas.

Potem to, ale teraz o podal od domu
Żyjąc nie mamy żalów opowiadać komu:
Wszedłszy z trzodą do gaju abo bukowiny,
Nie ujżrysz tylko brzozy, a nieme choiny;
Niemasz komu powierzyć tajemnic zakrytych,
Ani pokazać razów za żywe zabitych.
Ja zaprawdę, kiedy mię napadnie tesknica,
Abo płomień zagrzewa dotkliwego lica,
Nigdzie nie szukam w takich upałach ochłody,
Tylko, jak owo mówią, z Helikońskiej wody;
Tam kiedy zapalczywe zamysły utopię,
Nie może jej podżegać złej Wenery chłopię,
Bo się zaraz ukoi serce i wyburzy,
Gdy chęci bystre w wierszach łagodnych ponurzy;
I dosyć ma, gdy tego, którego miłuje,
W pamiętnych rymach czasom przyszłym odrysuje.
Zgoła taka zabawa sprośne ognie tłumi,
O czem dobrze powiedzieć i Marella umie.


Demian.

Ba słyszałem nie dawno, bodaj nie w niedzielę,
Żeś ty o tej Marelli klecił wierszów wiele.
Jakoś dobry, jeśliś co chędogiego złożył,
Powiedz mi, jabym też coś swojego przyłożył.


Panas.

Ale bo o tej swachnie co się nabajało,
Wypadło mi z pamięci, ledwie to zostało: