Kiedy wieczorne zorze prawie gasną,
Kiedy twarz Hesper pokazuje jasną,
Opuściłaś mię! gdzież ja głowę skłonię,
Gdzie się przed smokiem jadowi tym schronię,
Który na duszę i krew lichą moję
Rozdziera gardło nienasyte swoje?
Pójdę, o! pójdę, i jużem jest bliską
Drogi o matko! twojej towarzyszką.
Przeto, ktokolwiek wiernym mi się liczysz,
Ktokolwiek żalu krótkiego mi życzysz,
Wyrwij stal ostrą, a duszę mizerną
Rozłącz z tym światem ręką miłosierną.
I wy drapieżni, wy nieubłagani
Lwi w tej żałośnej pustyni zchowani!
Wszyscy się do mnie co najprędzej zbieżcie
I członki moje po górach roznieście;
A ja z ochotą dziś nawiedzę kraje,
W których noc smutna nigdy nie ustaje;
Nie zastraszy mię Cerber trojpaszczeki,
Ani smródliwy bród siarczystej rzeki,
Ani przewoźnik, który z wielkim szumem
Dusze przewozi przez Acheron prumem.
Przewiezie i mnie, a ja z podziemnemi
Wezmę społeczność duchami blademi,
Sama stawszy się także cieniem marnem,
Będę łzy toczyć nad jeziorem czarnem,
Będę narzekać u teskliwych progów
Jędz zapalczywych, aż podziemnych bogów
Płacz ustawiczny i piękność mej duszy
Do pomsty, abo do gniewu poruszy.
Tam, tam dopiero pospołu z żywotem
Opuści mię żal wieczny, tam z kłopotem
Płacz koniec weźmie, tam rzewliwe oczy
Oschną mi, tam duch z otuchy wyskoczy.
A jeźli piciem wody niepamiętnej
Nie zbędę troski i tej myśli smętnej,
W wiecznych ciemnościach niech nagle zatonę
Niech będzie imię moje zagładzone.
Wy zasię jędze, boginie okrutne!
Które lat moich kołowroty smutne,
Toczycie, czemu śmiertelnem żelazem
Prędzej nie rwiecie dni moich zarazem?
I cóż mieszkacie? ja pragnę bydź z temi,
Którzy swój mają odpoczynek w ziemi:
Jużem na progu ostatnim stanęła,
Już mię zimnemi rękami ujęła
Śmierć, już mi z karku niezbłagana Kloto
Głowę zdjąć miała ostrą kosą — oto
Wściekła Nemesis śmierci mi zajźrała
Chcąc, abym codzień żyjąc umierała.
Strona:PL Sielanki Józefa Bartłomieja i Szymona Zimorowiczów.djvu/021
Ta strona została przepisana.