Łakomstwo rzecz uroda — i te rzeczy tracą
Ludzie dla niej, a czasem i zdrowiem ją płacą.
Syn Wenery, różane uszczypując kwiatki,
Zakłół cierniem paluszek i szedłszy do matki
Rzekł: Ach, ach matko moja! przy twym ślicznym kwiecie
C::iernie mię uraniło. — Ona zaś: Me dziecię!
Wiesz, że przy róży ostre ciernie tuż się rodzi,
Dla róży zaś roskosznej i ranić się godzi.
Nadobna Melpomene w mirtowej krzewinie
Grała na lutni, przed nią Nimfy i boginie
Tańczyły; byłoby się tam przypatrzyć czemu,
Gdyby nie zabraniano oku śmiertelnemu
Widzieć; tylko udają, próżne jest staranie
O tem, czego, jako żyw, człowiek nie dostanie.
Gdy mrok wieczorny padał, jam owce z ugory
I koźlęta latosie zganiał do obory;
Z trefunku w dół pojźrawszy ujrzałem w dolinie
Kwiateczki zrywajace trzy wespół boginie —
Z niemi też Amarantę. Amaranto moja!
Jeśli upodobanie, jeśli wola twoja,
Pójdź do mnie, jać pokażę, kędy konwalija,
Kędy rumiana kwitnie i biała lilija —
Abo nie chodź, bo jeśli tak palisz z daleka,
Jakoż z bliska nie będziesz podżegać człowieka!
Zajźrę wam o Najady! że każdy kwiat polny
Zrywać na wieńce zawsze macie przystęp wolny.
Tylko ty mój narcysie, kwiateczku kochany!
Żadną ręką śmiertelną nie będziesz urwany,
Ty stoisz w czystem polu nad strumieniem bliskim,
Któryć nogi polewa swym potokiem śliskim;
Poranek czystą rosą kropi twoje wargi,
Słowik, nie zapomniawszy starodawnej skargi,
Kwiląc pieśni całą noc ptastwo drobne głuszy,
Którą twe melodyą uwesela uszy.
Dosyć na młodość waszę, będą wam młodzi
Powinni za te pieśni, także nowożeńcy —
Jeszcze ja jednę przydam; chociem starszy laty,
Przecie się nie powstydzę wyskoczyć przed swaty.
Jak tylko Amaranta poszła z tej dziedziny,
Płaczą po niej i góry i niskie doliny,
Płaczą z pastuszętami rzewliwe sielanki,
Tyrimon zawiesiwszy na dębie multanki