Z płaczem rzekł: Bóg was żegnaj mieszkańcowie leśni!
Jednej bez Amaranty nie zagram wam pieśni.
W tąż Najady, w przezornym wychowane Niestrze,
Wzdychają po niej jako po rodzonej siestrze;
Dla niej i ogródeczek, który ręką własną
Sadziła, odmienił się: już w nim różne gasną,
Już gwoździki blednieją, już lilije śliczne
Potruchlawszy łzy po niej toczą z siebie mleczne;
Rozmaryn upieszczony, król wonnego ziela,
Gałązeczki opuścił lubego wesela —
Zgoła najmniejszy kwiatek po niej teskniąc mdleje,
Już też od Akwilonu wiatr ostrzejszy wieje.
Przyjdź do nas Amaranto! znowu wiosna wstanie,
Znowu słowiczek przez noc śpiewać nie przestanie.
Wrócą się z tobą do nas ulubione czasy,
Pola w kwiatki, w młody list odzieją się lasy.
Daniłku! nie owcami twój padwanek pachnie,
Podoba się i owej, mniemam, pannie Kachnie,
Co stępa jako pawa, a natrzmiwszy rogi
Ogon za sobą włóczy. Nasz taniec ubogi;
Przedtem plęsy wyprawiał z Podolską Połonką,
Teraz skoczy Wekiery z Pasią nowożonką.
Już to ośmnasty odwrot na swym zodyaku
Koło słoneczne wstecznym uczyniły raku,
Jako ozdoba mego i chluba rodzaju
Symich do szczęśliwego ztąd postąpił kraju —
Symich nadobny pasterz urodziwej trzody,
Którego nad potokiem kastalijskiej wody
Kwiatki zbierającego sroga Persefona
Od piersi oderwała Muzom prawie z łona;
Choćże on do przybytków wiekuistych wzięty,
Z duchami przeczystemi śpiewa: Święty, święty:
Ja przecie, ilekroć się dzień lecie przesili,
(O której od nas wyżej przestawił się chwili)
Odnowiwszy lamenty dawne i tesknice,
Odprawuję płaczliwą za niego rocznicę.
Insi równo z żałobą skończyli swe żale,
Niektórym smutną pamięć czas wyraził; ale
Żaden wiek, który skały i marmury kruszy,
Oczu moich z łez rzewnych po nim nie osuszy.
Aleć i ty cnotliwa drużyno! społecznie
Dnia dzisiejszego ze mną zapłaczesz serdecznie,