Wspomniawszy, jako gładkim rymem, jako mile
Wystawił w krótkich pieśniach wszystkie krotofile.
A chociażże hiacynt, kwiat słowieńskiej ziemi,
Trunnę jego okrywa gałązkami swemi,
Przecie i tu każdy z nas, wziąwszy darnia bryłę,
Na imię jego wielką usypmy mogiłę,
Na której wierzchu, miasto rychłego grobowcu,
Zawsze świeżego rzędem nasadzę jałowcu;
Środkiem wieńców zawieszę barwinkowych parę
I, którą mi darował odchodząc, cytarę;
A wy miasto napisów nad oziębłym grobem
Śpiewajcie zemną, jakim kto umie sposobem.
Jako obchodu tego stałeś się powodem,
Także bądź i śpiewania, ty zaczynaj przodem.
Niemasz cię, niemasz Symichu mój złoty!
Ma uciecho, me rozkoszy, moje pieszczoty!
Niemasz cię, niemasz żywego z nami,
Próżno cię po wszystkim świecie z płaczem szukamy.
Uwiądłeś nagle, jako kwiat rożany,
I zniknąłeś jak poświata jutrzenki ranej.
Niemasz cię, niemasz przed ludzkiem okiem,
Jako słońce zakryłeś się ciemnym obłokiem.
Zagasła światłość twojej przyjemności,
Zaszły nocą ostateczną twoje wdzięczności,
Ustały w ustach twoich żywe zdroje,
Ujął sen nieprzebudzony źrenice twoje.
Trzykroć żałośny, opłakany grobie!
Tyś nadzieje i pociechy me zamknął w sobie,
Ty serca mego wziąłeś połowicę,
Zostawiwszy miasto niego płacz i tesknice.
Tu mieccie kwiatki pachniące młodzieńcy!
Tu panienki mieccie rószczki z wonnemi wieńcy,
Okryjcie ten grób zewsząd ziołami,
By nie więdły, ja je będę polewał łzami.
A ty krwi moja wielce ulubiona,
Z serca mego do trunienki tej wytoczona!
Dobra noc miewaj, póki ja z tobą
Żywy z żywym nie ujźrę się własną osobą.
Komu kwiateczki me kwitniecie?
Komu zapachy gotujecie?
Kto waszym zechce bydź strażnikiem?
Kto waszym będzie ogrodnikiem,
Ponieważ przyjaciel mój serdeczny
Odchodzi odemnie w on kraj wieczny?