Póki sierpem nie lęgła stalnym ozimina,
Błąkał się w niedalekich polach Orynina;
A skoro nastąpiły pracowite żniwa,
Gdy bujności pozbyła ogolona niwa,
Usiadł przy Derewaczu tam, kędy koszary
I pasiekę przed laty miał Lukian stary.
Dotąd nieobaczony śmiertelną źrenicą,
Aż gdy nad krzyształową w południe krynicą,
Która prędko wynika z opoczystej szpary,
Usiadłszy różne głosy wypuścił z fujary,
Spiewaniem melodyjnem zbywając frasunku:
Dańko owczarz sędziwy, podtenczas z trafunku
Czabany wychowałe, czoło pysznej trzody,
Pędził z Mikonem kusym do krynicznej wody.
Najpierwej tedy Mikon skoro tylko zoczył
Kozonogiego bożka, strachem się otoczył
Mniemając, ie potwora bezecna; więcże go
Przed Dańkiem cicho udał za męża dzikiego,
Na co Dańko odpowie: Bożek to jest leśny,
Skoczek i śpiewak trefny, słuchajże go grzeszny.
Faunus też zrozumiawszy, że mu dali uszy,
Tak pieśniami dawnemi głos chrapliwy wzruszy:
Młody niegdyś Cefizus, wesołą urodą
Zwiedziony Liryopy, nad ksantową wodą
Porwał ją; ona potem zostawszy z Cefizem
Matką płód mianowała Narcyzem
Dla krasy niezwyczajnej, bowiem w niemowlęcym
Wieku przednim się córom podobał książęcym.
Wszystkie panny z dzieciństwa kochały w nim jeszcze
Tylko sam Tyrezyas, dając o nim wieszcze
Proroctwo, opowiedział: Czeka starość późna
Dziecięcia, jeźli swojej urody nie pozna.
Z takiej powieści rosły w ludziach zdania różne,
Płonne słowa się zdały, lecz nie były próżne:
Bowiem ledwie szesnaste lato swego wieku
Już przepędził Narcyssus, każdemu człowieku
Jednem tylko pojrzeniem do serca się wkradał,
Jako chciał, tak młodzieńcy i pannami władał.
Cóż potem? gdy on będąc od wszystkich żądany
W towarzystwo, i panny i udatne pany
Okiem pysznem przenosił, a swą dumą hardą
Nie jednego nakarmił rówiennika wzgardą:
Raz dla myślistwa polem ciekawe ogary
Prowadzącego, cicho z nieznajomej szpary
Mowna Bogini (która niepierwej się zgada,
Aż spytana w dolinach niskich odpowiada)
Obaczyła, natychmiast przez jego różane
Jagody gorejącą w sercu wzięła ranę;
Za nim ukradkiem dybiąc, tem się bardziej mieni
W ogień, im bliżej żywych przychodzi płomieni,
Strona:PL Sielanki Józefa Bartłomieja i Szymona Zimorowiczów.djvu/059
Ta strona została przepisana.