Strona:PL Sielanki Józefa Bartłomieja i Szymona Zimorowiczów.djvu/063

Ta strona została przepisana.

Tak się więc pomarańcza udatna rumieni,
Tak się grona malują dojrzałe w jesieni.
Co gdy obraz obłudny toż ukazał na dnie,
Z wielkiej mdłości Narcyzus na ziemię upadnie
Tając, jako śnieg, który ciepłe słońce piecze,
Abo jako wosk, kiedy z żywych węgli ciecze.
Już mu z nienagła serce ogień zapuszczony
Zniszczył, jako w perzyny knot idzie spalony,
Już twarz wesoła spadła, już nie znać i ciała,
Które żałośna Echo skwapliwie chwytała,
Przecie na skale siedząc zapłakała rzewnie,
Gdyby tam przybydź mogła, przybyłaby pewnie.
Ile razów krzyknęło struchlałe pacholę,
Tyle odgłosów dała na niskim padole.
Rzecz jego ostateczna, powstawszy na nogi:
Moje rozkoszne dziecię, mój kochanku drogi!
Miej dobrą noc. — Dobra noc, echo odmówiła. —
Żegnam cię. — Żegnam cię, też ona powtorzyła.
W tem schorzałą na bujnej trawie złożył głowę,
Śmierć mu oczy zamknęła, odjęła i mowę,
Dusza wyszedłszy z ciała nad mętne jezioro,
Przezierać się w niem chciała. O tem zejściu skoro
Niewczesnem Oready piękne usłyszały,
Śliczne kosy żelazem ostrem ucinały,
Żałośliwe Dryady łzami się skropiły,
Echo lamentowała u martwej mogiły.
Gdy zaś pokrewni, jako obyczaj był stary,
Dla pogrzebu przynieśli pochodnie i mary,
Ciała nie było, miasto ciała kwiat rumiany
Naleźli białym listem wkoło przeplatany.
Przecie nakryli grób wonnemi wieńcy,
Z takim napisem: Panny i młodzieńcy!
Tu niemasz grobu, ani ciała w grobie,
Lecz grób jest ciałem, ciało grobem sobie.
Tak którzy w sobie ślepo się kochacie,
Próżne, choć pełne serce głupstwa macie.
Zatem Faunus umilknął, a oni owcarze
(Skoro im z oczu zniknął) na wiejskiej fujarze,
Rozumiejąc, że mieli zaśpiewać tak cudnie,
Grali zganiając bydło od wody w południe.



XIII. Winiarze.
Leszko, Miłosz, Samuiło.
Leszko.

Bóg ci zapłać Miłoszu, żeś nas nahodował.


Miłosz.

Wprawdziem ci się dla gości takich nie gotował,