Nie przepuścił białej płci, ani dziatkom małym,
Niby w lesie gęstym drwa, siekł wszystkich zahałem,
Naostatku pobitych odzierał z odzieży;
Jam na wierzchu narożnej wysiedział się wieży,
Od strzał tatarskich deszczką przeciem się zakładał,
Aż kiedą już samopał Kozak do mnie składał,
Musiałem na dół zstąpić; a on mnie do naga
Obłupiwszy kiścieniem jak smaga, tak smaga,
Abym powiedział, kędym pieniądze zachował.
Gdym go prosił, żeby mi jak swemu folgował,
Rzekł na to, żeś ty Rusin kotiuho! niedoszły,
Bo mięsem lackiem ruskie kości twe obrosły,
Przeto jeźli się dostać chcesz z nami do nieba,
Obić ci mięso lackie z kości ruskich trzeba.
Jakoż mię tak okładał bez wszelkiej litości,
Że mię niekędy mięso odstało od kości;
Zbiwszy mi tak na miazgę onym basałykiem,
Zawołał na Tatary mijające krzykiem:
Kardasim, daj mi który szmailską kulbakę,
A ja mu za nię tego daruję sobakę.
Prędko się nalazł kupiec, który gdy mię zwodził
Z zamku, w posocem ludzkiej śród goleni brodził,
Bo tam była obfitym krew wylana stokiem,
Że na dół wypadała przez bramę rynsztokiem.
Zaprawdę nic tańszego nie było w one dni
Nad człowieka i żywot ludzki bardzo biedny;
Lada szuja, by śmierdział kobużnikiem tylko,
Mógł zamordować ludzi na każdy dzień kilko
Bez karania — i owszem, tem się więcej chlubił,
Że swą ręką tak wiele głów niewinnych zgubił;
Żaden się nie obawiał za to boskiej kary,
Trzymając to, że milszej natenczas ofiary
Nie mógł bogu uczynić, jako lackie plemię
Wybiwszy, oswobodzić z niego ruską ziemię;
Przetoż wszędy leżało pełno, jako cielców ,
Porzezanych ciał ludzkich od onych wisielców.
Nie było i nie będzie (prawdę wyznać muszę)
Okrutniejszych tyranów nad ruskie katusze;
Jeszcze dotychczas pomsty krew niewinna woła,
Ta sama kiedykolwiek Ruś zagubi zgoła.
Nierychły bóg, lecz łuczny, każdemu wygodzi,
Za przestępstwem niemałem wielka pomsta chodzi.
A niedługo czekając samo chłopstwo grube
Widzi, że się porwało na swą własną zgubę.
Już to Rusi zginęła niemal połowica,
Po większej części pusta stoi ich ziemica,
Nie tak od szabli polskiej, jako swoich zbójców;
Bilić to bracia bracią, a synowie ojców,
Więcej ich niż milion zabrali Tatarzy,
Więcej Rusi, niż bydła, w Turczech na bazarze,
Strona:PL Sielanki Józefa Bartłomieja i Szymona Zimorowiczów.djvu/084
Ta strona została przepisana.