I pod czyją chorągiew zaciąg uczyniła,
Na wszelkie się niewczasy i śmierć odważyła.
Z onych wzgardzonych huńków, koziarzów, rolników
Namnożyło się wodzów, strzelców, pułkowników,
Którzy chodzili przedtem jakoby umarli,
Z wojskiem niezwyciężonych Sarmatów się starli,
A że im kredensował w potrzebie gniew boski,
Sam im serca dodawał, a straszne przegróżki
Puszczał na wojska polskie: nie ich broń, nie oni,
Ręka boska wygrała, która przy ich broni
Wtenczas biła, która ich biczami chłostała
Syny zapamiętałe, ta plac otrzymała.
Przetoż nie tak przed chłopstwem i siłą pogańską,
Jako przed straszną ręką uchodzili pańską,
Unosząc głowy całe i głowy niezbite,
Na sercach tylko mając sztychy nie odbite.
Co ja widząc (bom wtenczas przy gościńcu właśnie
Rolą podkładał), że się grobla rwała strasznie,
Spodziewając się prędko walnego potopu,
Kazałem służebnemu dnia doorać chłopu,
A sam coprędzej wziąwszy na kolasę dzieci
I samą, także trochę domowych rupieci,
Ujachałem do Lwowa; tam już pełno wszędy
Było żołnierstwa, żem też niemiał stanąć kędy,
Musiałem odpoczywać z dziatkami i żoną
Na błotnem targowisku kilka dni przed broną,
Kędy słyszałem, że się pokrzepić wojskowi
I mieli dać pod miastem wstręt nieprzyjacielowi.
Lecz zaledwie tatarskie zagony w pogoni
Przyśpiały, rzuciło się co żywo do koni
I niesłychanym pędem odbieżało miasta.
Wtenczas się moja z dziećmi wemknęła niewiasta
Do bramy, ja niżelim dobieżał na błonie,
Porwali mi ciurowie na pasy dwa koni.
W tem powrócę do miasta, a tam pełno trwogi,
Aż mi z przestrachu febra uderzyła w nogi,
Bo kilką oraz bębnów zbierano piechotę
Tak z pospólstwa luźnego domową, jako tę,
Która z piławieckiego zabiegła pogromu;
Mieszczanie też na ten huk każdy z swego domu
Armatno wypadali, a już pułkownicy
Z chorągwiami pieszemi stali na ulicy.
Ci gmin wszystek na pułki rozdzieliwszy cztery,
Każdemu z nich na wale rozdali kwatery:
Na czele, co przedniejsi, i celniejsi męże,
W arkabuzy donośne i insze oręże
Wojenne opatrzeni, a w tyle nich różni
Z kosami, oszczepami swoi i podróżni;
Po basztach okolicznych i murowych blankach
Cechowi rzemieślnicy stali w swoich szrankach.
Strona:PL Sielanki Józefa Bartłomieja i Szymona Zimorowiczów.djvu/086
Ta strona została przepisana.