Jam rozumiał zaprawdę, że w onej godzinie
Już miasto z kilkądziesiąt tysięcy dusz zginie,
Iż gdy miejska gwardya na one bieguny
Wypuściła swe ręczne i dzielne pioruny
Z takim grzmotem, żem mniemał jako nie świadomy,
Iż z obłoków wypadły błyskawice z gromy,
Bowiem ziemia zagrzmiała wszystka z gruntu prawie,
A dzień i słońce w onej zginęło kurzawie.
Tenże strach i kozackie szeregi roztrzasnął,
Niejeden przecie w błoniu postrzelony zasnął,
Niemało rannych uszło, że ich drugim razem
Trudno było do szturmu zagnać i żelazem;
A mieszczanie na domy stojące pod wały
Rzucili jeszcze za dnia coprędzej podpały,
Które pożarły domów onej nocy dwieście,
Ledwie zdrowe zostały kamienice w mieście.
Od rozżarzonej wiatrem gwałtownej pożogi
Tak był zewsząd otoczył miasto płomień srogi,
Że się szczeroognistym murem opasało;
Tenże też ogien strawił kościołów nie mało
Przedmiejskich, insze wszystkie złupione zostały,
Sam tylko bernardyński stoi jeden cały,
Którego zakonnicy bronili odważnie
Odpierając najazdy ruskie strzelbą raźnie.
Częstokroć potem głupią czerń i biednych branców
Tatarowie do miejskich naganiali szańców,
Sami nawałem strzały wypuszczając z łuku,
Im się czołgać kazali chyłkiem na bałuku.
Wtąż starszyna kozacka kusiła ustawnie
Wpaść od miasta fortelem raz, drugi raz jawnie —
Osobliwie Krzywonos i pułk jego przedni,
Który wszystkie wołhyńskie fortece zniósł w te dni,
Sam obiecał ubieżeć chyżo miejskie szranki
I murowane wytrząść z dostatkiem lepianki.
Jakoż swój rozbójniczy ufiec średnim szykiem,
A czerń stronami puścił z niesłychanym krzykiem;
Ale i tu mieszczanie, także ich dragoni
Ognia dawszy, chorążych dwu zwalili z koni
I kilku atamanów; sam Krzywonos przecie
Serdecznie przywodził ich, aż kulą po grzbiecie
Dano mu, toż ustąpił, za nim wszyscy w nogi,
Potem żaden przywódźca nie chciał bydź tak srogi;
Owszem głośno poczęli przysięgać na wiru,
Że już z oblężeńcami życzą sobie miru.
Toż hetman ich oświadczył listem, by igrzyska
Ogniste odłożywszy mieszczanie, a z bliska
Co prędzej z nim czynili targ z strony okupu,
Uchodząc klęski miasta wszystkiego i łupu.
Już też w mieście z nacisku wielkiego i głodu,
Także wody odjętej, pełno było smrodu;
Strona:PL Sielanki Józefa Bartłomieja i Szymona Zimorowiczów.djvu/089
Ta strona została przepisana.