Strona:PL Sielanki Józefa Bartłomieja i Szymona Zimorowiczów.djvu/092

Ta strona została przepisana.

Tu widać ciał niedawno pobitych mogiły,
Tu z trunien wyrzyconych trupów stos przegniły!
Z tych przeprawy na błoniach, pomosty przez drogi
Porobił odjeżdżając nieprzyjaciel srogi.
Żaden z mieszkańców nie był przedmiejskich, któryby
Wysiedział w lochu skrytym żywo bez pochyby;
Ci tylko, którzy wcześnie do miasta zabiegli,
Natenczas z płaczem swoje majętnostki grzebli —
Ale i tym psi długo nie dali się bawić,
Którzy się zewsząd zbiegli ścierwy one trawić,
Bowiem, zasmakowawszy martwe ciała sobie,
Na żywe napadali ludzie w onej dobie.
Ledwie tak świat ztrętwieje, śmiele to rzec mogę,
Kiedy trąba ostatnia uderzy na trwogę,
Kiedy się słońce z jasnym księżycem zachmurzy,
A ogień wszystkie miasta, wsi, zamki poburzy.
Sam przeciwnik Chrystusów najwięcej, ja wierzę,
W towarzystwo Kozaków z Tatary nabierze,
Bowiem żadne furye piekielne z szatany
Gorsze już bydź nie mogą nad te dwa kompany.


Ostafi.

A naszego Symicha kochane derewnie
Zostałyli i wirydarz w cale, piękny pewnie?


Dorosz.

Jakoż to sam miał zostać całym, miły swatu!
Kiedy wielki gościniec, co do Arelatu
Prowadzi, tak wszystek był końskiemi kopyty
Częścią z błotem zmieszany, częścią na proch zbity,
Że nie tylko ja obcy, ale ktoś świadomy
Nie mógł poznać, gdzie stały przedtem gęste domy?
Gdzie niegdy stroił wdzięczny Symich delicye,
Teraz pokrzywy rostą, świnia trawę ryje;
Gdzie słowicy od niego przejmowali pieśni,
Dziś zgrzytając świerszczkowie lamentują leśni.
Jako każdą rzecz niszczy pożar, woda topi,
Tak też wysforowani z posłuszeństwa chłopi
Kędykolwiek swe straszne zapuścili tłuszcze,
I najludniejsze kraje obrócili w puszcze
Nie bojąc się ni boga, ni własnego pana,
Z tą ochotą, że sprawa już zawojowana.


Wojdyłło.

O Symichu! dajbyś był jeszcze nie umierał,
A z sobą oraz pociech naszych nie zabierał,
Tybyś nam w tem nieszczęściu naszem wdzięcznie śpiewał,
Miasto trenów wesołe pieśni w ucho wlewał.
Niemasz cię teraz, kiedy najlepiej potrzeba,
Poszły z tobą ucieszne radości do nieba.