Strona:PL Sielanki Józefa Bartłomieja i Szymona Zimorowiczów.djvu/105

Ta strona została przepisana.
Dziewosłąb.


Owoż ja Hymen do was wdzięczni oblubieńcy
Przychodzę na biesiadę, panny i młodzieńcy!
Nie rozrywajcie mojem dobrej myśli przyjściem,
Na tom skronie obtoczył wawrzynowem liściem,
Że nigdy krotochwili wesołej nie psuje,
Owszem w małżeńskich godach chętnie ulubuje.
Onci ja jest bożeczek młodziuchny, pieszczony,
Synek idalskiej matki, wnuk krasnej Diony,
Przyrodny Kupidynów, nie Kupido przecie.
Aby ludzie samopas nie żyli na świecie,
Żeby ziemskie nie stały pustyniami kraje,
Mężom nie unoszonym płodne żony raję,
Panienkom sromieźliwym panicze ochotne
Sposabiam w towarzystwo często dożywotne.
Ztąd mię starzy ojcowie nazywali sprawcą
Małżeńskiego przymierza, abo ślubodawcą.
Nie dziwujcie, że jestem na postaci młody,
Anim statkiem osypał młodziuchnej jagody;
Jeszczem ja świata tego dziecinne pieluchy
Z pierwocinami oddał matce złotoruchy,
Nadto, gdy pokolenia następne rozpładzam,
I sam coraz młodnieję, coraz się odradzam,
Jako winna macica płód swój wielomnogi
Przez każdorodczne zwykła rozkrzewiać połogi,
Z której na miejsce macior młódź wynika nowa.
Tak też nie naganione one boskie słowa:
Rozrastajcie się, ludzkie rozmnażajcie plemię,
Mieszkańcami żywemi napełniły ziemię,
Cokolwiek świat okrągły swem kołem zamyka,
I kędy słońce gaśnie i kędy wynika,
Wszystkim obywatelom daj pomnożenia,
I to do was przybyłem nago bez odzienia
Nie bojąc się sytońskich śniegów, ani osi
Arktowej, którą wodnik iliacki rosi —
Ogień mię przyrodzony i zewnątrz zagrzewa
I z wierzchu swym płomieniem ciało mi odziewa.
Jeźli mię też spytacie, na co łuk napięty
Z sercowładnemi noszę w mym kołczanie pręty?
Czemu mi w ręku ogniem pała lana świeca?
Temu, skoro krnąbrnego napadnę panicza,
A on wysoko a nad ziemskiemi stany,
Zaraz mu w serce sieję z tego łuku rany.
Także i was panienki, kiedy szyje wasze
Ukrywacie przed jarzmem, tą pochodnią straszę.