Wichrom bystrym wprzód nieda, ile tchu w nim staje,
Pędzi, ów odpoczynku także mu nie daje,
Ale tuż nad nim wisi, już już myśli nogą
Dostać go, już mu w sercu śmierć gotuje srogą,
Już chce pysk w szyi jego utopić za uchem,
A źwierz kusy umyka do łasa z kożuchem
Nieinaczej ci gońcy zawodem się drażnią,
Ten prędki dla nadziei, ta chybka bojażnią.
Skorom Latończykowi przypiął do nóg skrzydła,
Uchwycił ją, a Dafne w ręku mu ostydła,
Duch się w niej zahamował od ciężkiego tchnienia;
Przetoż widząc się bliską pewnego zginieuia
Prosiła bogów, żeby natychmiast umarła,
Abo żeby ją ziemia rozstępna pożarła.
Jakoż na temże miejscu żywo zatrętwiała,
Twarz się jej śliczna skórą chropawą odziała,
Z włosów listy, a z ramion gałęzie wyrosły,
Nogi obie, które ją ukwapliwic niosły,
W ziemię, na której stały, puściły korzenie,
Tylko jeszcze serca jej nie ustało drżenie.
Smutny Pean, że żywej nie mógł dostać żony,
Zmarłą obrał za wawrzyn sobie poświęcony.
Ja z tobą Rozymundzie łaskawiej postąpił,
Bo jakom tobie czystych zapałów nie skąpił,
Tak wzajem gładkowłosej twojej Lilidorze
Ogniów nieugaszonych udzieliłem sporze.
Równym sposobem matka prędkiego Menmona
Miłowała przedziwnej urody Tytona,
Tyton też, ulubiwszy nadobną Aurorę,
Płomienie brał do ciała z jej gładkości spore;
Takiej i ja ku tobie życzliwości zażył.
Tyś mnie u siebie bardzo ladajako ważył,
Tyś najmniejszą podnietę Kupidowej strzały
Dwakroć drożej szacował nad moje zapały;
Jam ciebie odrzucony na strony żałował,
Ja, żeby twą dzielnością marnie nie szafował
Wróg żywota ludzkiego, miasto srogiej kaźni
Przybrałem towarzysza do twojej przyjaźni,
Nie prostej krwie, lecz zacnych rodzicielów córę,
Najpiękniejszą w rosiejskim kraju Lilidorę.
Ta zaledwie z jutrzenką na Olimpie raną
Pokazała niskiemu światu twarz różaną,
Zaraz z Septemtryonu śniegi z zimą sprosną
Uciekły, na ich miejsce młody Zefir z wiosną
Nastąpiwszy kwiatami pola uhaftował,
Tej róże sromieżliwe wstydu udzieliły,
Tej fiołki barwiste i pachniące zioła
Koronę dla świetnego zgotowały czoła,
Tę nabatejskie kołem otoczyły wonie;
Tę Gracye na wdzięcznem piastowały łonie,
Strona:PL Sielanki Józefa Bartłomieja i Szymona Zimorowiczów.djvu/109
Ta strona została przepisana.