Dopiero odpocząwszy z podjętych niewczasów,
Przechadzkami się bawił środkiem ciemnych lasów,
Częstokroć kryniczną wodą
Mył ciało z kochanką młodą.
Jeżeli przyjacielskiej chciał zażyć biesiady,
Poszedł w plęsy z Heleną, a dzikie Dryjady
Jedne przed niemi skakały,
Drugie na multankach grały. —
Ale tu oblubieńcy, krom wszelkiej bojaźni
Przymierze z sobą ślubnej zawarłszy przyjaźni,
Dzień dzisiejszy krotochwili
I weselu poświęcili.
Przetoż starsza drużyna usta sokiem chłodzi
Bachowym, a przed stołem grono pięknej młodzi
Z białą czeladzią na poły
Zaczyna taniec wesoły.
Każdy z nich czołobitne oddawszy ukłony,
Jako głos melodyi zabrzmi upieszczony,
Raz kroczy wolnym szeregiem,
Drugi raz pospiesza biegiem.
Lecz tam wszystka uciecha, tam wszytkie są gody,
Kędy z kniehynią nową rej wiedzie pan młody,
Niechajże wszystka muzyka
Dla nich wesoło wykrzyka.
Niechaj kto inszy słodką melodyą
Głośno wysławia rzymską Lukrecyą,
Która na cnocie skoro szwankowała,
Krew swą wylała.
Także i Wanda nie chcąc cudzoziemca
W małżeństwie cierpieć, Rotogera niemca,
Nad wiślnym brzegiem pogrzebiona, wszędzie
Rymem mu będzie.
Może przypomnieć wiarę Penelopy,
Kiedy zdradzała niewstydliwe chłopy,
Psując w tuwalni coraz nocą skrycie
Dniowe uszycie.
Niech drugi gładkim wierszem opowieda,
Jako żałosna barzo Andromeda
Na twardej skale wisiała opięta
W żelazne pęta,
Aż gdy Perseus śmiercią się jej wzruszył,
Zabiwszy stróża okowy pokruszył,
Co większa jeszcze, wziął za żonę ślubną
Panienkę zgubną. —
Nasze łagodne ogłaszają ody
Dnia dzisiejszego uroczyste gody