I społecznego mieszkania przyjęte
Ustawy święte.
A tak miłości boża! na ofiarę
Białych łabęci w twoje jarzmo parę
Przyjmi sprzężonych, bądź prawdziwym stróżem
Nad ich powozem.
Ty krwie nie pragniesz wytoczonej, ale
Najmniejszą duszę chcesz zachować w cale,
Niechże w przybytku twoim ta obiata
Zażywa świata.
A iż w podarkach żywych kochasz wielce,
Przetoż nie skopy, nie otyłe cielce,
Lecz serca na ich ołtarzu właściwym
Pal ogniem żywym.
Już to próżno mój ukochany! przyznać ci muszę,
Zraniłeś mi niepomału serce i duszę,
A nie dałeś mi pociechy inszej w chorobie,
Tylko tę, że ustawicznie myślę o tobie;
Abowiem lubo dzień po niebie światło rozleje,
Lubo smutna noc czarnym świat płaszczem odzieje,
Żal mię trapi bez przestanku ciężki niebogę,
Że bez ciebie namilejszy! wytrwać nie mogę.
Chociażeś ty jest na pojrzeniu nie bardzo cudny,
A, co większa, i w rozmowach wielmi obłudny,
Nadto, że mi nie oddawasz chęci wzajemnej,
Przecie jednak nie wiem, czemuś u mnie przyjemny.
A bogdajżem cię nigdy była przedtem nie znała,
Niżelim w tobie serdecznie tak zakochała;
Zakochawszy, jeżelim ci nie miła przecie,
O bogdaj żebym nie długo żyła na świecie.
Moje miłe rówiennice!
Powiem wam swą tajemnicę:
Żałośna, nie mała szkoda mię potkała —
Nie we złocie, ni w dostatku,
Ale w naprzedniejszym statku:
Pół roka minęło, serce mi zginęło;
Nie był nikt czasu tej zguby,
Tylko mój jedyny luby,
Przecie z tej przyczyny nie daję mu winy,
Bo nie brał on serca mego,
Gdyż samo zbiegło do niego,
Aż z swej dobrej woli zostało w niewoli.
Jeszcze mu dziękuję za tę
Uczynność, że moję stratę
W tak znacznej potrzebie przytulił do siebie.