Strona:PL Sielanki Józefa Bartłomieja i Szymona Zimorowiczów.djvu/127

Ta strona została przepisana.

Tyrska szata, smycz na niej, warkocz rozpuszczony,
Trąba, sajdak — pewny znak, że córka Latony.
Wszystkie gładkie, lecz jedna prawie
Jako kwiat róży przy polnej trawie
Insze przeszła urodą, czoło jej tyarę
Z lilii białej niosło, własną twarzy miarę;
Jej gwoli wszystkie grają, śpiewają i tańczą,
Ona z boginią łowów grała pomarańczą,
Sercu rzecz miła, oczom wejźrenie,
Jedno iż z góry w dół idą cienie.
Dyana ją odwozi matce wozem złotym;
Za nią me oczy idą, poszło serce potem;
Niewiem kto — lecz po mowie znam i po ubierze
Cną Sarmatkę, a we mnie ogień górę bierze.
O można Cypry! jeźli posługi
Nie ważne były przez ten czas długi,
Daj znać człeka miłego imię i ród pomień,
We mnieś ogień wznieciła, wznieć także w niej płomień,
Za co wonnych ziół ołtarz i gołębi parę,
Piórem równych śniegowi, dam ci na ofiarę,
Tylko bądź, proszę, życzliwa; a ty
Serca ludzkiego strzelcze skrzydlaty!
Wyciągniej niepochybne jedwabiem twe rogi,
Wypuść ku niej wiadomy bełt serdecznej drogi,
Aby me powolności torem twojej strzały
Do jej serca lubego lepszy przystęp miały.



9. Halcyon.


Ja śpiewam wedle świata:
Za fraszkę u mnie majętność bogata,
Fraszka urodzajne włości
I nieprzejźrane okiem majętności.
Niech drudzy łakomie zysku
Szukają z biednych poddanych ucisku,
Niechaj nędznych ludzi pracą
Nienasycone szkatuły bogacą.
Zbiorą srebro blade z złotem
Ubogich kmiotków napojone potem,
Będą mieć szkarłaty tkane,
Krwią robotników mdłych zafarbowane.
Ja nic nie dbam o pachołki
Ani o przednich dygnitarzów stołki;
Czołem za cześć, komu zda się,
Niechaj się nędzą drobnych ludzi pasie.
Obejdę się bez bankietów,
Bez smaków nowych, bez krętych pasztetów.
Nie pragnę mieć na mym stole,
Co rodzi morze, powietrze, las, pole.