Aniołeczku mój upieszczony! jeźli mię lubisz,
Nie odstępujże odemnie, bo mię zagubisz;
Coż za korzyść odniesiesz, gdy przez twą winę
Najdawniejszy twój towarzysz marnie zaginę?
Jakoś dobry, dziel się mną lotnemi pióry,
Aza wylecą zarówno z tobą do góry;
Ja za taką uczynność, próżna kłopota
Użyczęć lepszą cząstkę mego żywota.
A jeżeli umyśliłeś w dalekie strony
Odbieżeć mi przyjacielu mój upieszczony!
Pewnie wziąwszy za rękę mego Kupida,
Pospołu z tobą pójdzie twoja Cypryda.
Bierzże odemnie na drogę piękne wdzięczności,
Bierz uciechy, bierz roskoszy, weźmij miłości;
A kiedy te dostatki weźmiesz odemnie,
Chociażże chcesz, nie pójdziesz przecie bezemnie.
Serce nieszczęsne, o serce moje!
Czemu się w gorzkie rozpływasz zdroje?
Czemu krotochwile, cieszące cię mile,
Opuściły cię przez niemałą chwilę?
Ach mnie niestetyż, ach połowicę
Ubyło, na to miejsce tesknice
Ciężkie nastąpiły, frasunek nie miły
Swe jadowite wywarł na mnie siły.
Oczy mizerne i opłakane!
Czemu toczycie łzy z krwią zmieszane?
Kędy wasz wzrok złoty, kędy są pieszczoty?
Gdzie was odbiegły wesołe przedmioty?
Słońce ucieszne nocą nam zaszło,
Światło przyjemne nam z niem zagasło,
A ćmy nieprzyjemne i chmury nikczemne
Rozpostarły w nich zasłony swe ciemne.
Rozraduj się już serce troskliwe,
Pojźryjcie jasno oczy płaczliwe!
Abowiem w zamianę trosk waszych kochane
Pociechy słońce przywróci wam rane.
Widzisz, jako z ucieszną wiosną przyszły czasy,
Jako zielonym listem okryły się lasy,
Łąka uciechy kwieciem zfarbowana daje,
Ptaszemi rozlicznemi skargami brzmią gaje,
Słowik, wznowiwszy w sobie żal swój nieszczęśliwy,
Zaczyna wielkim głosem lament przeraźliwy.
Pola się uśmiechają, rzeki cichym pędem
Mkną po gładkich kamieniach, leśne Nimfy rzędem